Majimoji Rurumo – odcinek 2

10511571_802436476467177_1978063536471188355_o

Pierwszy odcinek pozostawił bohatera z plikiem kuponów na życzenia i niezłomnym postanowieniem, by nigdy już nie wygłosić ani jednego. Ostatecznie kto chciałby sobie dobrowolnie skracać życie? Ale postanowienia sobie, a złośliwość losu sobie. Okazuje się, że Rurumo nie siedzi spokojnie w swoim wygodnym domu w podziemnym świecie, tylko koczuje w namiocie i cierpliwie czeka, aż Kouta raczy wygłosić jakieś życzenie. Jak łatwo zgadnąć, nasz bohater ma za dobre serce, żeby sprawę tak zostawić, ale jak długo uda mu się ukrywać Rurumo w swoim pokoju? I dlaczego jego mamusia… tak jakoś… dziwnie… patrzy…?


Ten odcinek wyraźnie już pokazuje kurs obrany przez „Majimoji Rurumo”. Chociaż nadal jest tu trochę ecchi (wciąż tak samo „oldschoolowego”), jego zawartość jest znacznie niższa niż poprzednio, a co ważniejsze – trzyma się granic dobrego smaku. Trudno mi to wyjaśnić, ale w fanserwisie nie przeszkadza mi, jak jest śmiały, tylko jak jest pokazany – nie lubię na przykład patrzeć na upokarzane wbrew swojej woli bohaterki (dlatego rzuciłam „No Game, No Life”), nie lubię też kamery „obmacującej” dziewczęce kształty. „Majimoji Rurumo” traktuje fanserwis jak przyprawę: jeśli ktoś lubi, na pewno ucieszą go te sceny, jeśli nie przepada – nie powinny odstraszyć. Za to seria jest zaskakująco wręcz ciepła, Rurumo i Kouta stanowią bardzo udany duet (celowo nie piszę „parę”), a postaci drugoplanowe, ze szczególnym uwzględnieniem matki głównego bohatera, mają duży potencjał komediowy.

Seria zakwalifikowana do dalszego oglądania, nic nie wskazuje na to, żeby miała spaść na poziom „tylko dla lolikonów”. Tym lepiej dla mnie.

Leave a comment for: "Majimoji Rurumo – odcinek 2"