Seirei Tsukai no Blade Dance – odcinek 1

10498416_801446593232832_5557035205411674944_o

Campione. Machine-Doll wa Kizutsukanai. Seikoku no Dragonar. Seirei Tsukai no Blade Dance. Wytęż wzrok i wskaż jakąkolwiek różnicę między tymi seriami…

Jeśli komukolwiek obiło się o uszy, o co chodzi w którejkolwiek z wymienionych serii, to w zasadzie wie już wszystko. Pierwszy odcinek bez wątpienia marnował czas między sceną kąpielową a ujęciami damskich udek, majtek i biustów, przekonując widzów, jaki to niesamowity jest nasz bohater. Jako jedyny facet na świecie ma moc kontraktowania istot nadprzyrodzonych, zwanych jak zawsze „seirei” i będących chyba czymś w rodzaju duchów natury (a co za różnica?). A przepraszam – był wcześniej jeden taki, superprzepak, który 1000 lat temu zrobił się zły, trzeba go było pokonać i zapieczętować jego seireia. Zgadnijmy teraz, z jakim seireiem zawiera kontrakt nasz bohater już w pierwszym odcinku? W międzyczasie ratuje niewiasty, ogląda majtki, maca cycki i zostaje przyjęty jako jedyny samiec do szkoły dla sfrustrowanych erotycznie dziewic, a także dowiaduje się, że w niedalekiej przyszłości czeka go supertrudne zadanie wygrania supertrudnego turnieju magicznego o wcale-nie-pretensjonalnej nazwie Blade Dance. Och, jakże on sobie poradzi?

Bohater traktuje otaczające go panie ze swobodą i pewnością siebie, jakiej zapewne mają mu zazdrościć widzowie. Bohaterki na razie poznane to czerwona, ognista, płaska i wrzaskliwa; niebieska, z bronią białą, średnio płaska i wrzaskliwa; blondyna, lodowa, cycata i wrzaskliwa. Oraz cycata, tajemnicza i przebiegła dyrektorka i cycata niezdarna pokojówka. Każda seria będzie lepsza, jeśli się uda w nią wsadzić cycatą pokojówkę.

Na minus:
– Grafika. Projekty postaci są kompletnie niecharakterystyczne, stroje (oczywiście wariacja na temat szkolnych mundurków) mało pomysłowe, a do tego wszystko robi się krzywe przy każdej okazji.
– Fabuła składa się z pomysłów wyżymanych tysiąc razy, pozbieranych bez żadnego własnego wkładu i inwencji. Lubię takie wtórne serie, ale muszą mieć „coś”, co utrzyma moją uwagę.
– Relacje między postaciami są sztuczne i rozpisane jak z kiepskiego symulatora randek. W sumie w ogóle to bardziej przypomina adaptację eroge niż light novel…

Na plus:
+ Yyyy… możemy przejść do podsumowania?

Podsumowanie: nawet odkładając na bok złośliwości mogę powiedzieć tylko, że w najlepszym razie otrzymamy coś na poziomie Seikoku no Dragonar, czyli serię przeciętną do bólu. Brakuje jej klimatu, jaki miało chociażby Machine-Doll, brakuje jej absurdalnych mocy w rodzaju Campione. Jasne, jeśli ktoś nie ma jeszcze dość, może obejrzeć, ale powiedzmy sobie prawdę: reakcja czytelników Tanuki na Seikoku no Dragonar wskazuje, że chwilowo nastąpił przesyt tego typu seriami. Niech stracę – rzucę okiem na drugi odcinek.

Leave a comment for: "Seirei Tsukai no Blade Dance – odcinek 1"