Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo – odcinek 1

Cross Ange

Śpiewające cycki i różowe pioruny… Tak można streścić pierwsze minuty tego anime. Anime, które zapowiada się na serię bardzo wyjątkową, gdyż dawno już nie widziałam (Terra Formars nie licząc) tylu absurdów w jednym odcinku.

W alternatywnym świecie (chyba) przyszłości wszechobecna magia, zwana maną, okazała się lekarstwem na wszelkie zło, gdyż po jej odkryciu pozbyto się wojen, głodu i tym podobnych kataklizmów. Zdominowała ona życie ludzi, którzy dzięki niej żyją w niemal idealnej utopii, która byłaby idealna gdyby nie pewien drobny szczegół. Jak wiadomo, zawsze bowiem znajdą się szkodniki, tutaj zwane „normami” – pozbawieni zdolności magicznych ludzie (z jakichś niewyjaśnionych powodów problem dotyczy jedynie płci żeńskiej). Te aberracje nie mają łatwego życia (jeśli mają je w ogóle), bo gdy okazuje się, że ktosia nie ma zdolności manipulowania maną, cały świat się od niej odwraca. Aż mi się przypomina cytat z Króla lwa: „jeśli świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić”. No, nie jest to takie łatwe, bo jeszcze gdyby to oznaczało, że inni przestają się tobą przejmować i traktują jak powietrze, to nie byłoby tak źle. Jest tragicznie… Z miejsca wszyscy zaczynają się zachowywać jakbyś był(a) chodzącym radioaktywnym odpadem i najchętniej by cię zapuszkowali… No, nie powiem, średnia perspektywa…

W tym jakże cudownym świecie żyje ukochana przez wszystkich (niedługo) szesnastoletnia księżniczka Angelize. Wychowana w dostatku i ze wszystkich stron otoczona miłością dziewczyna to rozpuszczony i próżny bachor o złotym sercu… Zaraz, tak się da? Ano da się. Przekonana o słuszności głoszonej przez państwo teorii, że „normy” to nie ludzie i świat byłby bez nich piękniejszy, z natchnieniem poucza zrozpaczoną matkę, której policja odebrała właśnie malutkie dziecko, bo przez przypadek zniszczyło magiczną barierę… Cóż, księżniczka nie ma jednak pojęcia, co przygotował dla niej scenariusz, ponieważ w trakcie ważnej uroczystości na jaw wychodzi, że szanowni król i królowa ukrywali fakt, że ich córeczka nie potrafi władać magią… Ups? Ogromne! Przy okazji zamieszania król zostaje obalony, władzę przejmuje jego zły synalek, a królowa ginie, broniąc córki przed złymi funkcjonariuszami, którzy zabierają zrozpaczoną Angelize do… no właśnie, gdzie dokładnie?… W każdym razie panienka będzie musiała wyrzec się przeszłości, ściąć włosy i walczyć ze smokami z innego wymiaru przy pomocy mecha! Ale najpierw czeka ją test gumowej rękawiczki…

Ależ się dzieje! I to wszystko w jednym odcinku. Akcja, dramat, przygoda, sens, logika… Wróć, te dwa ostatnie odstrzelono, zanim twórcy zasiedli do planowania fabuły. Widać to już niestety na pierwszy rzut oka. Pomijam, że pierwszy rzut oka to cycki i krocze głównej bohaterki, bo moją uwagę bardziej zwróciły transformujące roboty z otwartymi kokpitami… Taaak, widać, że technologia poszła bardzo do przodu albo świat, w którym rozgrywa się akcja jest tak alternatywny, że podstawowe prawa fizyki tu nie działają. Wygląda na to, że nie, ale wszystko przecież można wytłumaczyć jednym słowem: MAGIA! Scen „magicznych” jest co niemiara: od walk ze smokami aż po „politykę”. Całość jest tak zaklęta, że już raczej nie da się tego odczarować… I ta podniosła muzyka! A Akito Shikata miewa naprawdę ładne piosenki… I animacja w openingu to wariacja na temat Gundam SEED. I szok! Tam chyba będzie jakiś facet na froncie robót!

Ale wracając do cycków i smoków… Znaczy tylko cycków, bo smoki robią głównie za mięso armatnie (przynajmniej na razie). Ja naprawdę nie mam nic do przezroczystych koszul nocnych i skąpych kombinezonów(?) bojowych, ale ostatnią scenę można było sobie darować, serio…

Podsumowując: cycki, mechy, traumy, smoki i… MAGIA! Sunrise podbija świat ze swoim nowym hitem. Yay!…

Comments on: "Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo – odcinek 1" (2)

  1. imspidermannomore said:

    Jeszcze wczoraj chodziłem zawiedziony przygotowaną prze Sunrise kontynuacją/zakończeniem „Buddy Complex”, dzisiaj już ocieram łzy bo Sunrise przyfotowało „Cross Ange”.

    Gdy przeczytałem pierwsze zapowiedzi o grupie dziewcząt odciętych od świata na wyspie, przeczuwałem, że będą się tam działy „takie” rzeczy. Nie spodziewałem się jednak po dziewczynach takiej brutalności – jednak nic to, bo nie jestem kimś kto narzekałby na nadmiar przemocy. Czekam z niecierpliwością na kolejne 24 odcinki.

    Jedyne co mnie drażni to ta dziewczynka na wózku inwalidzkim. Nie wiem skąd w Surise wzięło się upodobanie do tego motywu.

    Nie bardzo rozumiem zarzut braku sensu i logiki.

  2. Evilku, zapomniałaś wspomnieć o niezwykle ważnym szczególe, jakim jest to, że zły synalek ma najwyraźniej dość ciężką i niezbyt zdrową obesesję na punkcie młodszej siostrzyczki… Na pewno będzie się ten wątek rozwijał w przyszłości xD

    Co ciekawe, chociaż seria ma praktycznie wszystkie elementy, które odrzucają mnie od serii na 4 kilometry (zwłaszcza ten początek i najazdy kamery na cycki i krocze bohaterki i ten incesto-loli kompleks), jakoś nie mogę się na razie powstrzymać przed chęcią oglądania tego. Dziwne.

Leave a comment for: "Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo – odcinek 1"

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.