Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo – odcinek 3

ange3

Po wydarzeniach z poprzedniego odcinka Ange panikuje jeszcze bardziej, a walka przecież dalej trwa. Z jednej strony można powiedzieć, że decyzja o wysłaniu księżniczki do walki już przy pierwszej możliwej okazji była dobrym posunięciem, bo niewykluczone, iż chciano się jej jak najszybciej pozbyć. Jak jednak wiadomo, każdy kij ma dwa końce…

Bohaterka jest wyjątkowo „śmierciooporna” i niejeden karaluch mógłby się od niej uczyć, chociaż nie należy zapominać o wyjątkowo grubym pancerzu fabularnym, który zapewnia najlepszą ochronę. Nie znaczy to jednak, że wszystko kończy się dobrze, bo ginie kilka dziewczyn, cztery maszyny są w opłakanym stanie, a na dodatek smok zwiał. Co teraz? Cóż, wypadałoby wziąć się w garść i zaakceptować tę, delikatnie mówiąc, nieprzyjemną sytuację, ale nieee… Znaczy, jeszcze nie. Potem znowu jest walka, trochę krzyków i płaczu, zielonego światełka i magicznej transformacji(?). I na koniec ten znany wszystkim gest: obcięcie włosów. Już wiemy, że to, co się od teraz będzie działo, to nie żarty, i nowa Ange gotowa się skopać tyłek każdemu smoczemu najeźdźcy. Czy faktycznie? To się okaże.

Fanserwis? Jest. Nachalny? Owszem, ale w sumie czepianie się go to jak walka z wiatrakami, a spragnionym kobiecych krągłości zapewne będzie się podobało. Jeszcze bardziej zadowoleni będą miłośnicy krwi (oraz innych płynów, jeśli kogoś to kręci…), bo twórcy pokazują, że to nie żarty (przynajmniej tyle) i wybijają część obsady, żeby uświadomić Ange, która jeszcze przez ileś minut musi być twardogłowa, żeby potem jej przemiana była bardziej wzruszająca. W sumie fajnie, że wzięła się w garść, ale moim zdaniem bardziej przekonująca byłaby scena, w której pierścionek nie zadziałał. Plus za niegłaskanie panienki po główce, ale jeśli już, to chyba powinni chyba trochę poczekać, zanim dali jej kolejną maszyną, choć wtedy fabuła by się nie ruszyła do przodu.

A, przy okazji dowiedzieliśmy się, że królestwo bohaterki nie istnieje… Szybko (chociaż w sumie nie wiemy, jak długo trwał trening)… Czyli jednak twórcy zamierzają wpychać tu „politykę”. Może dobrze, może nie… Ja chcę tylko zobaczyć jakieś sensowne (haha) wyjaśnienie w sprawie smoków, reszta średnio mnie interesuje, chociaż… z czołówki wynika, że bohaterka znajdzie sobie amanta na polu walki. Ciekawe, ciekawe (i to nie sarkazm, jakby co). Technicznie w dalszym ciągu jest dobrze, chociaż kilka ujęć było krzywych, ale dynamiczne sceny i muzyka podczas walki rekompensują te braki.

Za nami już, a może dopiero trzy odcinki, bo pod względem fabularnym Cross Ange, to niestety w dalszym ciągu jedna wielka niewiadoma, choć teoretycznie wiemy, że można spodziewać się dużo walki, dramatu, zasłoniętych cenzurą cycków, odrobiny politykowania i niewykluczone, że nawet romansu. W jakim wykonaniu? Trudno powiedzieć. Jedni będą oglądać dalej, żeby się tego przekonać, drudzy po kilku odcinkach rzucą serię w cholerę, a jeszcze inni odpadli od niej już po pierwszych minutach. W każdym razie to, co do tej pory dostaliśmy, było średnio strawne, i nie wiem jak inni, ale ja nie była w stanie tego brać na serio. W ogóle.

P.S. Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę, ale to jednak jest szkolny internat, bo nie widzę innej możliwości, gdy pakuje się bohaterkę do dwuosobowego pokoju… Jeśli panuje tam jednak zaostrzony rygor, to powinny być same pokoje wieloosobowe z piętrowymi pryczami dla zaoszczędzenia przestrzeni. Chyba że „więzienie” zalicza od jakiegoś czasu przyrost ujemny i mają sporo miejsca, a nikt nie chciał robić za współlokatorkę rozpieszczonej księżniczki… To będę miała zagwozdkę na najbliższych tygodni. Ciekawe, czy do czasu, aż nie wpakują bohaterce do pokoju innej panienki, tego klona Kiry Yamato z Gundam Seed.

Leave a comment for: "Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo – odcinek 3"