Nowa drużyna została niniejszym skompletowana i na wniosek Fuminy otrzymała dumną nazwę Try Fighters. Co więcej, może już zostać oficjalnie zgłoszona do eliminacji mistrzostw Gunpla. Oczywiście pozostaje mały problem zgrania się: jak nietrudno zgadnąć, Sekai i Yuuma są jak ogień i woda, więc o nieporozumienia między nimi łatwo. Tym bardziej, że młody adept sztuk walki nie do końca rozumie sens działań zespołowych, a „strategia” i „taktyka” to dla niego puste słowa. Tymczasem nową drużynę czeka pierwsza, na razie towarzyska walka z przedstawicielkami żeńskiego liceum St. Odessa. Mimo zamiłowania do blichtru i teatralnych gestów nie są one przeciwniczkami, które można lekceważyć, o czym Sekai szybko przekona się na skórze swojego gundama…

Zacznijmy od tego, co nadal niepokojące, szczególnie dla osób będących fanami gundamów, które oglądają tę serię głównie ze względu na pokazywanie możliwości najróżniejszych modelów. Po raz kolejny od zbudowania dopieszczonego gundama i wykorzystania w pełni jego możliwości ważniejsza okazuje się sztuczka magiczna rodem ze „sztuk walki”, tym razem polegająca na zrobieniu tornada. Z jednej strony rozumiem, że scenarzyści nie chcieli powtarzać chwytów z poprzedniej serii, ale z drugiej pomysłowe przeróbki, uzupełnienia i wykorzystanie nietypowych pomysłów na ulepszenie modelu gundama było jedną z najfajniejszych rzeczy w poprzedniej serii. Nie chciałabym, żeby ta skupiła się na nadludzkich możliwościach bojowych Sekaia, zupełnie gubiąc sam proces tworzenia i doskonalenia maszyn. Miejmy jednak nadzieję, że kraczę: trzy odcinki to niewiele, a pokazana tu walka, chociaż krótka, była odpowiednio widowiskowa.

Można zakładać, że anime rozkręci się na dobre, gdy wejdzie w fazę eliminacji – wtedy też na pewno poznamy więcej nowych postaci. Na razie główna trójka jest bardzo obiecująca – ma dobrą dynamikę, z jednej strony widać, że pewnie do końca będą się tu zdarzać sprzeczki, z drugiej nie odnosi się wrażenia, że trzyma ich razem tylko wola scenarzystów. Jeśli natomiast idzie o wykorzystanie „supermocy”… Cóż, pewnie nie każdemu widzowi to będzie przeszkadzać. Nie chciałabym zniechęcać do seansu, który sama na pewno zamierzam kontynuować. Dlatego też zadbałam o odpowiedni obrazek „rekrutacyjny”.