Gundam: G no Reconguista – odcinek 1-2

snapshot_19.54_[2014.10.04_23.23.24]

Po czasach wojen i konfliktów w trakcie Universal Century, ludzkość wkracza w nowe, pokojowe czasy prosperity, nazwane Regild Century.

Jest rok 1014 R.C. Kosmiczna winda nazwana Capital Tower, łączy powierzchnię Ziemi ze stacjami kosmicznymi, zapewniając ludzkości energię poprzez transfer Photon Batteries z kosmosu na powierzchnię planety. Zaczęło dochodzić jednak do prób kradzieży tychże baterii przez piratów, a podczas jednego z ataków, kadeci Capital Guard przejmują maszynę G-Self oraz jej pilota.

Wrzuceni zostajemy na razie niemalże w środek akcji, bez żadnych informacji o przyczynach zaistniałej sytuacji. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy tutaj do czynienia z nieco innym podejściem do tytułu, aniżeli w wielu poprzednich seriach z cyklu. Wśród ludności panuje radość, a organizacji militarnej bliżej do drużyn pasjonackich, aniżeli prawdziwego wojska. Wszystko wykonane jest w stylu retro, więc mamy tutaj także wątek religijny, jak również typowe dla lat ’70 ubiegłego wieku podejście do tematyki. Przypomina mi to Harlocka autorstwa Matsumuto Leijiego, gdzie ludzkość wraz z władzami była tak pochłonięta doczesnymi rozrywkami, że kompletnie nie zauważała problemów i czyhających niebezpieczeństw.

Również bohaterowie wpisują się w ten trend. Bellri Zenam to utalentowany student o dość luźnym podejściu do życia. Aida Surgan, obezwładniona i pojmana przez Bellriego wraz z kolegami pilot, wygląda na całkowite jego przeciwieństwo: jest poważna, zdyscyplinowana i dążąca do konkretnych celów. Na ekranie plącze się również masa postaci drugoplanowych – cheerliderki z akademii czy koledzy Bellriego, jednakże na razie nie dowiedzieliśmy się o nich niczego konkretnego.

Na ogromny plus można na pewno zaliczyć oprawę wizualną. Zarówno kreska, projekty postaci jak i tekstury wyglądają jak wyciągnięte prosto z Zeta Gundam, dodatkowo okraszone dobrą, współczesną animacją.  Projekty mecha również bardziej przypominają roboty z tamtych lat, aniżeli z współczesnej twórczości. Wszystko narysowane jest dokładnie, co cieszy oko.

Ten powiew świeżości może zarówno skończyć się sukcesem, jak i całkowitą klapą. Wszystko zależeć będzie od wyjaśnienia przyczyn i dalszego rozwoju sytuacji. Na pewno nie jest to seria dla ludzi nie potrafiących zignorować elementów absurdu w organizacji świata i im zdecydowanie nie polecam nowego Gundama.

Leave a comment for: "Gundam: G no Reconguista – odcinek 1-2"