Tym razem akcja przenosi się do Paryża, gdzie na kradzież w sejfie Luwru czeka bezcenny obraz – dzieło samego Napoleona! Jest tu jednak dodatkowa trudność: rzeczony sejf otwiera się tylko raz na sto lat, na zaledwie dziesięć minut. Czy to ułatwi zapobiegnięcie kradzieży, biorąc pod uwagę, że na miejscu jest (nie?)zawodny inspektor Oniyama? A może należy liczyć na nowego gracza w tym spektaklu: ekscentrycznego artystę i detektywa, Viridiana? Joker ma wprawdzie pomocnika, ale Hachi na razie sprawia chyba więcej problemów niż jest warta jego pomoc…
Drugi odcinek potwierdza to, co pokazał pierwszy: nie ma tu czasu na nudę. Problemem serii tego rodzaju jest powtarzalność schematu: mamy jeden „skok” na odcinek, w dodatku możemy z góry być pewni, że nikt nie zdoła sprostać wyzwaniu bohatera i ostatecznie wyjdzie on z opresji zwycięsko – i z odpowiednim cennym obiektem w garści. Trzeba więc stawiać na pomysłowość tego, co będzie się działo wcześniej, i pod tym względem Kaitou Joker radzi sobie całkiem dobrze. W dalszym ciągu jednak mamy do czynienia z pozycją, która ma nikłe szanse przemówić do kogokolwiek poza najmłodszymi widzami: jest kolorowa, absurdalna i skrajnie uproszczona. Widać to chociażby w tym, że Joker i Hachi nie mają żadnych „cywilnych” wersji i niezależnie od okoliczności paradują w swoich firmowych strojach. O ile czasem w seriach dla młodszych widzów można znaleźć coś interesującego (przykładem choćby Tribe Cool Crew), o tyle Kaitou Joker to rozrywka dla dzieci – udana, niezawierająca elementów czy żartów niesmacznych, ale po prostu pozbawiona rzeczy, które mogłyby przyciągnąć innych widzów. Dla pewności rzucę okiem na trzeci odcinek, ale nie sądzę, by ten werdykt uległ zmianie.