Kiseijuu: Sei no Kakuritsu – odcinek 1

parasyte_1

Pasożytniczy anioł stróż

Śniły się wam kiedyś w nocy węże? Albo mieliście koszmar, w którym coś żywego wchodzi wam pod skórę? Shinichi Izumi zostaje w nocy zaatakowany przez „węża”, jakieś stworzenie, które pełznie w górę jego ręki… co gorsza, Shinichi już się obudził.

Pewnie, gdyby owa istota dotarła do mózgu, film by się skończył lub przynajmniej musielibyśmy szukać nowego protagonisty. Dzięki opanowaniu naszego licealisty tak się jednak nie stało, a „obcy” zamieszkał, czy może raczej zastąpił mu rękę. Od tej pory Shinichi nie ma nad nią pełnej kontroli, co okazuje się niebezpieczne, ale czasem i przydatne (jedno nie wyklucza drugiego – obrazek drugi i trzeci poniżej). Wkrótce okazuje się jednak, że wspomniany pasożyt nie jest jedyny, a inne, którym udało się opanować mózgi nosicieli, również przybyły na Ziemię, i wcale nie uważają ludzkiego (ani psiego) życia za nietykalne.

parasyte_2 parasyte_3 parasyte_4 parasyte_5

Mangę Kiseijuu czytałem ładnych kilka lat temu i nie wszystko już z niej pamiętam, stąd ciekawiło mnie jak twórcy poradzą sobie z adaptacją tej trochę ambitniejszej, ale dziś już niemłodej pozycji. Animacja wygląda całkiem nieźle. Trochę uwspółcześniono technologiczną stronę świata przedstawionego oraz postacie. Te ostatnie mocno jednak nie odbiegają od projektów autora mangi, którym jest Hitoshi Iwaaki. Muzyka także trzyma poziom, chociaż szczególnie na razie jeszcze nie zachwyciła. Podobnie można ocenić w miarę dynamiczny opening i spokojny, nastrojowy ending.

Początek (zresztą nie tylko on) mangi był bardzo dobry, podobnie jest z jej adaptacją. Najpierw jesteśmy świadkami dziwnych wydarzeń, szybko jednak zyskują one uzasadnienie. Fabuła na razie rozwija się tak jak powinna, łącząc spokojniejsze chwilę z bardziej dynamicznymi sytuacjami. Widzowie znajdą też tu elementy humoru, choć na razie nie ma ich wiele. Pozytywne wrażenie tworzy główny bohater, który nie realizuje toposu niedorozwiniętego emocjonalnie nastolatka. Shinichi ma normalne relacje rodzinne i koleżeńskie, a oprócz zalet posiada też wady. Jako postać wydaje się na razie dojrzalsza od typowego bohatera w wieku szkolnym. Opisując postacie nie można oczywiście zapomnieć o naszym kochanym pasożycie, który choć nie miał za wiele czasu antenowego, to i tak wykazał duży potencjał, i to nie tylko bitewny, ale i komediowy.

Kiseijuu będę z pewnością oglądał, na razie zapowiada się przynajmniej dobrze, a zakończona manga napawa umiarkowanym optymizmem. Może nie wielkim, bo pierwowzór trochę na końcu rozczarowuje, ale przecież nie często mamy do czynienia z adaptacją sensownego seinena z gatunku science-fiction i z elementami akcji.

Comments on: "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu – odcinek 1" (1)

  1. […] naprzód, w tempie chyba odpowiednim. Na razie wygląda na to, że zgodnie z moimi nadziejami z pierwszej zajawki, będzie to seria co najmniej […]

Leave a comment for: "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu – odcinek 1"