Nanatsu no Taizai – odcinek 3

[DeadFish]_Nanatsu_no_Taizai_-_03_[720p][AAC].mp4_snapshot_13.10_[2014.10.21_14.19.26]

Kurczę, chociaż mam słabość do naładowanych mocą postaci, nie mogę się przekonać do Meliodasa. I wcale nie chodzi mi o fakt, że bohater zbyt często dotyka piersi Elisabeth, tudzież maca ją po pośladkach. Protagonista zachowuje się niczym zaprogramowana na pewne czynności kukła – do wszystkiego podchodzi z jednakowym luzem, jego wyraz twarzy nie zmienia się niezależnie od sytuacji. Lubię opanowanych i pewnych siebie bohaterów, ale Meliodas wydaje się zbyt skrajnym przypadkiem, nie wykazując nawet krztyny emocji. Rozumiem, że zdaje sobie sprawę z własnych umiejętności i nie musi drżeć przed przeciwnikami, ale mógłby, a nawet powinien zainteresować się losem towarzyszy, niekoniecznie tak potężnych jak on. Tymczasem Elisabeth traktuje jak gumową lalę z sex shopu, a Hawk ignoruje zupełnie. Nie wiem czy to kwestia amnezji, bo wszystko wskazuje na to, że bohater cierpi na coś w tym rodzaju, czy jeszcze czegoś innego, ale mam nadzieję, że w końcu mu przejdzie.

Tymczasem nasi poszukiwacze docierają do Lasu Białych Snów, gdzie ukrywa się była towarzyszka Meliodasa, Diane. Pani okazuje się charakterną olbrzymką, ze słabością do swojego kapitana – nieco dziecinną i zaborczą, ale dającą się lubić. Tropem bohaterów wyrusza Gilthunder, Święty Rycerz znany z poprzedniego odcinka, który pragnie zabić Siedem Grzechów Głównych i tym samym udowodnić, że jest najsilniejszy. Gdzieś w tle przemyka wątek jego ojca, brutalnie zamordowanego przez nieznanych sprawców. Poza tym dowiadujemy się również co nieco o przeszłości tytułowych banitów. Generalnie wszystko wskazuje na to, że zostali oni wrobieni, a ich wygnanie wiąże się z jakąś skomplikowaną intrygą. Natomiast pod koniec możemy zobaczyć próbkę możliwości Gilthundera w starciu z Meliodasem i serio, jeżeli panowie okładają się w ten sposób już w trzecim odcinku, strach się bać, co będzie dalej.

Nanatsu no Taizai nie wychodzi poza schemat klasycznej przygodówki fantasy, tyle że z nieco większą dawką fanserwisu niż zwykle. O dziwo, jakoś nieszczególnie razi mnie to ciągłe obłapianie i zaglądanie pod spódniczkę, ale mam nadzieję że relacje bohaterów będą się opierać na czymś więcej. Jak wspomniałam wyżej, największym rozczarowaniem okazuje się Meliodas, ale liczę, że z rozwojem fabuły twórcy wykrzeszą z niego trochę charakteru i ludzkich uczuć. Może kiedy drużyna się powiększy, akcenty rozłożą się inaczej, a więzi zacieśnią. Na razie seria sprawdza się jako zapełniacz czasu i chwila oddechu w ciągu pracowitego dnia – ot, niezłe „patrzydło” na długie zimowe wieczory, tyle że okraszone wyjątkowo ładną grafiką.

Leave a comment for: "Nanatsu no Taizai – odcinek 3"