Ushinawareta Mirai o Motomete – odcinek 1

[HorribleSubs]_Ushinawareta_Mirai_wo_Motomete_-_01_[720p].mkv_snapshot_19.09_[2014.10.04_20.46.25]

Scena otwierająca to anime przywodzi na myśl produkcje spod znaku science-fiction i zapewne ma zapowiedzieć widzowi, że to, co zobaczy dalej, może mieć jakieś drugie dno. A dalej poznajemy bohatera imieniem Sou, pomieszkującego kątem u przyjaciółki z dzieciństwa (Kaori) i uczęszczającego do w miarę normalnego japońskiego liceum. Następnie oglądamy składankę scen z życia klubu astronomicznego, którego Sou jest członkiem: uczęszcza tam tajemnicza panienka, która ma na wszystkich haka (Nagisa), panienka, która jest w stanie stłuc każdego na kwaśne jabłko (Airi), wspomniana wcześniej Kaori i dla przyzwoitości jeszcze jakiś chłopak. Klub stosunkowo mało czasu poświęca na działalność statutową, sporo za to na rozwiązywanie problemów interpersonalnych w gronie uczniowskim (czyt. praniu obu stron konfliktu na kwaśne jabłko), teraz jednak ma zacząć przygotowania do szkolnego festynu kulturalnego. A od samorządu szkolnego dostaje zadanie… Jakie? Tego widzowi nie zdradzono. Widzimy za to, że Kaori robi się coraz bardziej zazdrosna o krążące wokół Sou dziewczyny (zwłaszcza Airi) – przestała jej wystarczać rola jego przyjaciółki. Odcinek kończy się bardzo mocnym akcentem, po którym następuje scena trudna do wytłumaczenia z punktu widzenia ciągłości wydarzeń – może drugi odcinek zdoła coś wyjaśnić?

Jeśli główną zaletą gry była grafika, anime niestety jej nie odziedziczyło. Projekty postaci są dość przeciętne (a niektóre lekko dziwaczne) i sprawiają lekko „oldschoolowe” wrażenie. Tła leżą i płaczą – ładne było tylko wnętrze klubu, poza tym widzimy nieznośnie puste i sterylne przestrzenie. Animacja prawie nie istnieje tam, gdzie nie musi, co oznacza, że praktycznie każda scena „zbiorowa” to panelowanie obrazka nieruchomego tłumu lub też jedna-dwie postaci poruszające się wśród skamieniałych kolegów. Fabularnie mamy do czynienia ze wstępem – trochę za bardzo kojarzącym się z grą i dialogami w grze, ale tak naprawdę dopiero następne odcinki pokażą, na ile rzecz może być ciekawa. Niestety, rzeczony mocny akcent z końca odcinka był do przewidzenia dla osoby, która zna schematy fabularne – aż do przesady, bo kiedy dosłownie po kilkunastu sekundach ziściło się to, co powiedziałam na głos, nie potrafiłam nie ryknąć śmiechem (chociaż scena do komicznych nie należała).

Na plus:
+ Charakterystyczne projekty dziewcząt, z ładnie rysowanymi oczami. Jeśli komuś ten styl grafiki odpowiada, może to być zachęta.
+ Tajemnica w tle, potencjalne wątki nadprzyrodzone i/lub science-fiction to zawsze lepiej niż miętoszenie w nieskończoność tych samych wątków szkolnych.

Na minus:
– Grafika. Patrz: drugi akapit. Szkoda, bo tu bardzo przydałaby się nastrojowa oprawa graficzna.
– Głos Sou, za poważny dla tej postaci. Zupełnie jakby Takuma Terashima zapomniał się „przełączyć” po sesji nagraniowej Log Horizon.
– Wydarzenia w końcówce odcinka miały być tajemnicze i chaotyczne, ale nie wiem, czy nie byłoby lepiej poświęcić odrobiny tej tajemnicy na rzecz budowania klimatu.

Podsumowanie: jakkolwiek nie jestem widownią docelową, mam na razie wrażenie, że zdołam najbliższe dwa odcinki potraktować bez nadmiernych ilości jadu. Jeśli ktoś jest zainteresowany adaptacją visual novel dla panów, może rzucić okiem – albo zaczekać, czy inne propozycje z tego sezonu, a z podobnego gatunku, nie okażą się lepsze.

P.S. Nie odkryłam znaczenia liczb wyświetlanych w trakcie odcinka, ale przypuszczam, że nie są to po prostu daty… O co w nich chodzi?

Leave a comment for: "Ushinawareta Mirai o Motomete – odcinek 1"