Po ustaleniu wszystkich Duo ekscentryczna nauczycielka w króliczym stroju ogłasza turniej pojedynkowy, który odbędzie się za tydzień. Oczywiście, nie ma tu żadnych reguł czy zasad fair play – każda inna para będzie twoim wrogiem.

Tooru zaczyna z Julie trening przygotowawczy, który już od pierwszego dnia pokazuje, że chłopakowi daleko do poziomu jego partnerki. Inni też nie próżnują. Miyabi postanowiła biegać aż do omdlenia, żeby chociaż trochę podnieść swoją kondycję i nie być piątym kołem u wozu dla swojej partnerki Tomoe. Jedną z najpoważniejszych przyczyn zasłabnięcia jest tutaj oczywiście ogromny biust w źle dobranym biustonoszu, który podnosi obciążenie stawiając je na równi z fizyczną pracą w kamieniołomie. Na ratunek nieprzytomnej pomknął oczywiście Tooru, budząc w niej pierwsze objawy zauroczenia.

Nadchodzi dzień turnieju. Główna para po długich naradach obiera genialną strategię walki, czyli hej do przodu i lejemy wszystkich po kolei. Strategia ta okazuje się rzecz jasna skuteczna i efektywna aż do czasu pojedynku z parą Tomoe-Miyabi. Ta pierwsza, zarzucając swój czarny i siejący zniszczenie łańcuch, tworzy okazję do ataku dla Miyabi. Ku mojemu zaskoczeniu, jej blaze nie okazuje się jakimś absurdalnie nieprzydatnym przedmiotem. To ogromna lanca, która faktycznie mogłaby sprawić problemy przeciwnikowi, gdyby nie fakt, że dziewczyna ledwo daje radę utrzymać ją nad ziemią. Mimo to pokracznym krokiem rusza w stronę Tooru, nagle dostając przyspieszenia w momencie zderzenia się z jego tarczą. Skuteczność zerowa, ale gdy zrozpaczona dziewczyna zaczyna snuć czarne wizje dotyczące swojej przydatności (słuszne zresztą), zaskoczony chłopak prawi jej pochwały, twierdząc, że była w stanie go odepchnąć. Mission complete, haremetka dodana na listę chętnych do miłości. Gdy Julie rozprawia się z Tomoe, para słyszy przeraźliwy krzyk.

Na miejscu zdarzenia znajdują Torę z jego partnerem, nieprzytomnych na podłodze. Za chwilę niespodziewanie pojawia się królicza nauczycielka, planująca zamach na życie Tooru i Julie. Tylko wskazówka od Tory pozwala im ocalić życie i uniknąć śmiercionośnego ataku nauczycielki. Niestety, ta, zamiast pokroić ich na plasterki w chwili zaskoczenia, najpierw grzecznie tłumaczy im nieznane im wcześniej moce blaze oraz to, jaki efekt wywrze na właścicielu zniszczenie czyjejś broni. Oczywiście, nasza para dzielnych bohaterów jest w zasadzie bez szans, ponieważ są słabsi zarówno pod względem siły, jak i szybkości. Taka sytuacja może się skończyć tylko w jeden sposób – Tooru wpada na genialny pomysł, zaskakuje nauczycielkę i swoim Mjølnerem (Julie głowiła się pewnie cały tydzień, żeby wymyślić tę nazwę dla „pięści” swojego partnera) niszczy jej blaze. I żyli długo i szczęśliwie…

Gdyby tego wszystkiego było zbyt mało, odcinek przynosi wyjaśnienia, skąd i po co Tooru i Julie zawitali do tejże szkoły. Ku zaskoczeniu wszystkich widzów, obydwoje okazują się mieć mroczne i tragiczne przeszłości, które skłoniły ich do obrania życiowej ścieżki mścicieli. Na szczęście w tym momencie kończę swoją krótką znajomość z Absolute Duo, a dalsze wydarzenia poznają zapewne tylko najwytrwalsi otaku.