Soukyuu no Fafner: Dead Aggressor – Exodus – odcinek 2

1

Niewątpliwie można się było tego spodziewać: spokój diabli wzięli. Dla mieszkańców Tatsumiyi to zła wiadomość, ale widzowie dostają pierwszą dłuższą bitwę ze złotymi szkaradami z kosmosu. Twórcy tym samym dają okazję do pokazania swoich umiejętności nie tylko weteranom (tu przoduje dzielna snajperka Maya, która szybko przesiada się z myśliwca do Fafnera, oraz zasiadający w centrum dowodzenia Soushi), ale również młodszemu pokoleniu i gościom (którzy, swoją drogą, przywlekli za sobą na wyspę wyjątkowo upiorne dziwadło).

 2 5

 3 4

Poznajemy również nieco bliżej historię dziewczynki przywiezionej przez uciekinierów, która ku zaskoczeniu badaczy już jakiś czas temu nawiązała telepatyczną znajomość z małą Miwą – pierwszym od wielu lat naturalnie urodzonym dzieckiem na wyspie Tatsumiya.

 8

Z kolei mający już niewiele czasu Kazuki wyraźnie nie może pogodzić się ze swoją bezsilnością i chyba niedługo znów zasiądzie za sterami robota, mimo że wszyscy mu to odradzają (czy wręcz kategorycznie zabraniają). Chyba że czołówka to jedna wielka podpucha i stanowi jedynie przypomnienie dla zagorzałych fanów pierwszej serii, aczkolwiek nie sądzę… Cóż, czas pokaże. Tymczasem nas dzielny kucharz musi sobie radzić z nieoczekiwaną sławą.

 6

Nadal martwi mnie groźba 13 odcinków, bo choć intryga wyraźnie rozwija macki, to nie robi tego w jakoś zastraszająco szybkim tempie, które przy 26 odcinkach byłoby w pełni zrozumiałe, bo akcja nie pędzi na łeb, na szyję, a w miarę równoważy sceny walki i życia codziennego. Nie zabrakło też kilku autentycznie zabawnych momentów komediowych i tu przoduje Maya, która z miejsca stała się moją ulubienicą tego sezonu.

7

Miło będzie, jeśli trend ten utrzyma się jeszcze przynajmniej przez jakiś czas, bo może na razie nie mieliśmy okazji widzieć wyjątkowo łzawych scen, ale ogólna wizja najbliższej przyszłości bohaterów rysuje się w naprawdę ciemnych barwach i zdecydowanie przydadzą się okazjonalne „rozjaśniacze”.

I, niestety, kiedy się bliżej przyjrzeć, większość obiektów stanowi dzieło komputerów i choć nieruchome tła są śliczne, to woda (i kilka innych szczegółów) nadal straszy. Ale dla fanów Angeli odcinek ten bez wątpienia będzie ucztą dla ucha, ponieważ wreszcie dane nam będzie usłyszeć (i obejrzeć) opening i ending. No, dobrze, może nie są to jej najlepsze piosenki (Separation i Shangri-lę niewiele co pobije), ale Exist jest dynamiczne i zdecydowanie wpada w ucho, podobnie znacznie spokojniejsze i wyjątkowo melancholijne Anya Kouro.

Exodus nadal nie porywa, ale też nie nudzi i powoli zaczyna wciągać. Tak czy siak, ja czekam na kolejne odcinki.

Leave a comment for: "Soukyuu no Fafner: Dead Aggressor – Exodus – odcinek 2"