Fabuła! Której dalej nie rozumiem! Rzeczy! Wydarzenia! – tak najkrócej mogę opisać najnowszy odcinek serii i w sumie wszystkie dotychczasowe też. I właśnie w tym tkwi cały problem z The Rolling Girls. Ta seria jest o czymś, ale ponieważ to coś jest tak bardzo oderwane od naszej rzeczywistości, nie jestem w stanie poczuć ani grama zaangażowania. Może gdybyśmy wiedzieli, do czego służą te cholerne błyskotki, które zamierzają zebrać dziewczyny, dlaczego matka jednej z panienek też je zbiera, co czai się na horyzoncie, dlaczego świat jest na ciężkim haju i dlaczego dalej nie mamy żadnego porządnego wprowadzenia dla głównych bohaterek poza tym, że panienka z maską gazową chyba całkiem serio jest upośledzona umysłowo, to być może byłbym w stanie wykrzesać z siebie choć odrobinę zainteresowania tym, co dzieje się na ekranie. W obecnej sytuacji jedyne, co stwierdzam, to to, że mam serię w bardzo głębokim poważaniu. Jest kupa innych, bardziej pozbieranych i równie ładnych anime z dużo ciekawszymi postaciami, w których od początku rozumiem co, dlaczego, po co i jak, a nawet jeśli nie, to fabuła jest na tyle interesująca, że jestem w stanie poczekać na wyjaśnienia. The Rolling Girls taką serią nie jest.

Przykro mi, że ten wpis jest tak krótki, zwłaszcza w porównaniu do pozostałych, ale najzwyczajniej w świecie nie mam o czym pisać. Pozostaje mi jedynie ostrzec nierozważnych widzów przed sięganiem po ten tytuł – jeśli nie macie wyjątkowo dużej odporności na absurd, a wciągająca fabuła i ciekawe postaci to dla was elementy obowiązkowe serii, to trzymajcie się od tego z daleka. Jeśli natomiast jesteście fanami słodkich panienek robiących słodkie rzeczy… to też poszukajcie gdzie indziej, bo tutejsze bohaterki do kategorii miss moe zdecydowanie nie pasują.