Ame-iro Cocoa – odcinek 1

vlcsnap-00002

Na wstępie pragnę poinformować wszystkich zainteresowanych, że czytanie tej zajawki zajmie Wam więcej czasu, niż obejrzenie Ame-iro Cocoa, gdyż – czego zupełnie nie byłam świadoma do czasu premiery pierwszego odcinka – jest to seria-miniaturka, której epizody trwają 2 (słownie DWIE) minuty, z czego około 25 sekund zajmuje opening. To chyba najkrótsze krótkometrażówki, z jakimi dotychczas się spotkałam.

Fabuła premierowego odcinka sprowadza się do tego, że poznajemy głównych bohaterów serii, którzy są pracownikami kawiarni Rainy Color. Najmłodszy z ekipy jest Aoi, który wyglądem przypomina dziewczynę, czego koledzy z pracy nie omieszkują mu często i gęsto wypominać. Atmosfera wydaje się dość sielankowa i psuje ją tylko to, że Aoi zdaje się mieć na pieńku z Keiichim (trudno powiedzieć, czy chłopak pracuje w kawiarni, czy tylko tam przesiaduje i sączy kawę). Chłopcy poznali się przypadkiem w metrze, gdzie pieszczotliwie zwany Kei-chan obraził naszego delikatnej urody bohatera, każąc mu się przestać na siebie gapić (żeby nie było – ja tego nie zmyślam, toto naprawdę ma taką fabułę). Gdy tak młodzieńcy sobie świergolą, nagle drzwi kawiarni otwierają się z hukiem i do środka wpada nieco starszy jegomość, wykrzykując raźne powitanie, a następnie… odcinek się urywa. Tak zupełnie, nagle, bez ostrzeżenia, bez endingu, właściwie w pół słowa. W pierwszej chwili byłam przekonana, że trafiłam na uszkodzoną kopię pliku – po przejrzeniu dwóch innych doszłam jednak do wniosku, że tak chyba miało być, czego pojąć nijak nie mogę…

Dwie minuty to może mało, żeby ocenić wartość jakiejś produkcji – chyba że tą produkcją jest Ame-iro Cocoa. Serdecznie odradzam seans wszystkim potencjalnie zainteresowanym czytelnikom. Nie znajdziecie tu nic śmiesznego, mimo że to komedia. Nie znajdziecie tu też nic ładnego, mimo że w teorii mamy czterech (pięciu włącznie z jegomościem z końcówki odcinka) biszów – w praktyce jednak to krzywo rysowane drewniane kukły, które równie dobrze mogłyby mieć na czołach wytatuowany napis „niski budżet”. Jestem pewna, że istnieje kilka o wiele bardziej przyjemnych i pożytecznych sposobów spędzenia dwóch minut niż oglądanie tego czegoś i to właśnie bym Wam z całego serca doradzała…

Leave a comment for: "Ame-iro Cocoa – odcinek 1"