Gunslinger Stratos -The Animation- – odcinek 1

Jak stworzyć ambitne anime? Oto jest pytanie.

Najwyraźniej twórcy tej serii postanowili na nie odpowiedzieć. A że o pierwowzorze (futurystycznej strzelance ekipy ze Square Enix) wiem niewiele, oceniam jedynie wyniki pracy twórców z A-1 Pictures.

1. Sugerować, że seria porusza poważne problemy natury filozoficznej – zalecane jest wspomaganie się cytatami. Tym razem postawiono na św. Augustyna:

Czymże jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem.

2. Zaczynać od scen mrocznych, tajemniczych i niewiele mówiących zarówno widzom, jak i bohaterom – np. snów.
1 2

3. Używać subtelnej symboliki: przy każdej możliwej okazji wpuszczać w obiektyw stado wron/kruków.
5 4

4. Stosować zamaskowany fanserwis, czyli taki, który trudno dostrzec, jeśli nie ogląda się danej sceny klatka po klatce.

6

A poważniej pisząc, to zapoznawszy się z opisem gry, miałam jak najgorsze przeczucia względem tego anime i ostatecznie nawet miło rozczarowałam. Przynajmniej pod pewnymi względami. Ale zacznijmy może od konkretów.

Tooru Kazasumi budzi się z dziwnego snu i zaczyna kolejny, zdawałoby się zwyczajny dzień. Tyle że w telewizji mówią o dziwnych zniknięciach i zastanawiają, czy nie mają one nic wspólnego z fenomenem „ukrycia przez bogów” (oryg. kamikakushi ). Ale czemu w dobie tak zaawansowanego rozwoju technologicznego (akcja dzieje się w jednym z miast przyszłości, które powstały na miejscu dawnej Japonii – tzn. nam współczesnej) powoływać się na zabobony?

8 7

Tymczasem chłopak wpada na koleżankę z klasy, przebojową Kyoukę Katagiri, którą śledzi mający fioła na jej punkcie starszy brat i jego mini pomocnica.

9 10

W trakcie lekcji poznajemy nauczycieli i z monologu wewnętrznego bohatera dowiadujemy się o społeczeństwie, w którym żyje (m.in. o systemie klasowym, i o tym, że ranking rzekomo bazowany jest na inteligencji, a Tooru i tak wie lepiej… Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę). Towarzyszymy również bohaterom w trakcie lekcji wychowania fizycznego – skrzyżowania paintballa z walką na miecze świetlne.

11 12

Po szkole Tooru i Kyouka wracają do domu, tocząc pseudoambitne dyskusje, które przerywa pojawienie się widma(?) dziewczynki, którą chłopak widział w śnie, i którą uznaje za swoją siostrę (chociaż teoretycznie takowej nie posiada). Biegnąc za nią, trafia do zrujnowanej dzielnicy miasta, odgrodzonej wściekle żółtą taśmą z napisem „wstęp wzbroniony” i chcąc uratować małą przed dziobiącymi ją ptaszyskami, spada (w międzyczasie zdążył wejść do starego budynku przypominającego jakaś fabrykę albo coś takiego) z wysokości w kłęby białego dymu…

13 14

15

I ląduje na dachu jednego z budynków w dzielnicy Shibuya (Tokio, rok 2015). A, oczywiście jego koleżanka pobiegła za nim i również tam (znaczy tu) się przedostała. Dookoła trwają walki, których uczestnicy wyraźnie nie pochodzą ze współczesnej Japonii.

17 16

Tymczasem wciągnięci w pojedynek z wyjątkowo upartym strzelcem Kyouka i Tooru próbują nie zginąć (przynajmniej lekcje wf-u się na coś przydały). Trudno jednak pokonać prawdziwe pociski przy pomocy niebieskiej farby…

19 18

Bum, bum, strzał, strzał i zdezorientowanemu Tooru ukazuje się przeciwnik. Tylko czemu chłopacy wyglądają niemal identycznie?

20

Fabuła pierwowzoru zakłada, że przedstawiciele dwóch równoległych wymiarów z przyszłości będą bić się na śmierć i życie we współczesnej Japonii, efektownie ją przy tym niszcząc. Stawką jest przyszłość któregoś ze światów, więc uczestnicy walki są wyjątkowo zdeterminowani. Zespół liczny, kolorowy i raczej niewiele ofiarowujący graczom/widzom pod względem osobowości… Ale może w przypadku anime nie będzie tak źle, bo wprawdzie to wszystko jest schematyczne, ale przynajmniej główny duet tak nie irytuje (co innego druga „para”…). Za scenariusz oryginału w jakimś stopniu odpowiedzialny jest Gen Urobuchi – może to znaczyć zarówno coś dobrego, jak i złego. Czas pokaże…

Jeśli ktoś grał w nowsze Final Fantasy i podobne, to wie, jak mniej więcej wyglądają oryginalne projekty postaci… I właściwie może o nich zapomnieć, bo to, co oferuje anime, nijak ma się do pierwowzorów… Przynajmniej pod względem jakości. A-1 Pictures potrafi zrobić ładnie anime z ładną grafiką (czego by nie pisać, np. Aldnoah.Zero takową miało), ale Gunslinger Stratos najbliżej chyba do Togainu no Chi – może aż tak źle nie jest, ale te wszystkie krzywe ujęcia i toporna animacja dobrze nie wróżą. I walki – pomysł na dobre i dynamiczne sceny jest, ale wykonanie to już zupełnie inna bajka. Muzyka natomiast jest przyjemna dla ucha (zwłaszcza ta przy napisach końcowych).

morda

Cóż, to jest cudnie rozjechane oblicze…

Cóż mogę stwierdzić po seansie pierwszego odcinka? Że nie jest tak źle, jakby mogło być, i wydaje się, że historia ma potencjał. Przynajmniej początek jest zekranizowany tak, iż ma szansę zaciekawić fanów gatunku.

P.S. Zabawnie będzie, gdy seiyuu zaczną gadać sami do siebie, bo każdy z bohaterów ma alter ego w innym wymiarze…

Leave a comment for: "Gunslinger Stratos -The Animation- – odcinek 1"