Hibike! Euphonium – odcinek 1

hibike1

Są na świecie rzeczy, których możemy być pewni na 100%. Jak na przykład tego, że wszyscy kiedyś umrzemy. Albo, że po dniu zawsze nadejdzie noc. Albo, że… Kyoto Animation nigdy nie przestanie tworzyć obyczajowo-komediowych serii szkolnych. Możliwe nawet, że spośród trzech wymienionych wyżej przykładów, ten ostatni jest najpewniejszym faktem.

W tym sezonie KyoAni częstuje nas kolejną sympatyczną, acz rozpaczliwie oklepaną produkcją o szkolnym klubie, a mówiąc dokładniej o szkolnej orkiestrze. Pierwszy odcinek Hibike! Euphonium, niczym odbity od najbardziej wyświechtanej z kalek, sprawia, że choć bohaterów i ich otoczenie widzimy po raz pierwszy, natychmiast zyskujemy poczucie pełnej familiarności i zadomowienia. Na początek poznajemy główną bohaterkę serii, Kumiko Oumae, dziewczę cudownie normalne, ani nie nadpobudliwe, ani nie fajtłapowate, ani nie tsunderowate, ani nie mroczne i tajemnicze, ot nieco znudzoną, zwyczajną nastolatkę, rzecz jasna, rozpoczynającą właśnie liceum, które wybrała po części dlatego, że zdecydowało się na nie niewielu spośród jej gimnazjalnych znajomych (świeży start zawsze w cenie), a po części dlatego, że spodobały jej się marynarskie mundurki noszone przez uczennice tej właśnie szkoły. Już pierwszego dnia Kumiko staje się świadkiem występu orkiestry szkolnej i mimo pokaźnych rozmiarów tejże oraz przychylnych opinii innych widzów, dziewczyna natychmiast wyłapuje wszystkie fałszywe nuty i stwierdza, że zespół jest do bani. Skąd to wie? Okazuje się, że ma niemałe doświadczenie – w gimnazjum sama należała do orkiestry, w której grała na eufonium.

Reszta odcinka prowadzi się sama, jak po sznurku. Kumiko poznaje dwie nowe koleżanki – jedna z gatunku nadpobudliwych, druga z gatunku fajtłapowatych (zmasowana dawka stereotypów nadrabiająca normalność naszej bohaterki), wspólnie idą na próbę orkiestry, gdzie dochodzi do dwóch istotnych wydarzeń. Po pierwsze Kumiko upewnia się, że orkiestra jej nowej szkoły naprawdę jest słaba, po drugie na próbie wpada na znajomą z gimnazjum, również należącą do zespołu, która to znajoma z miejsca przyłącza się do klubu muzycznego. Relacja dziewcząt, mimo wspólnej przeszłości, jest właściwie żadna, ale z góry wiadomo, że lada moment zacznie się rozwijać. Heroina nr 2 – bo wszystko wskazuje na to, że bardzo szybko się nią stanie – ma na imię Reina Kousaka i zdaje się, że należy do gatunku tajemniczych i zdystansowanych. Kumiko początkowo nie ma zamiaru zapisywać się do orkiestry, ale to już chyba tylko dlatego, że widocznie istnieje jakaś święta zasada, zgodnie z którą główny bohater nie może po prostu dołączyć do jakiegoś klubu szkolnego – uprzednio musi przejść przez etapy niechęci i przekonywania ze strony znajomych. Łatwo się jednak domyślić, jaka będzie finalna decyzja dziewczyny w tej sprawie.

W tle oczywiście szwenda się typ, który jak nic zostanie nowym natchnionym opiekunem orkiestry szkolnej, poza tym są konkursy, regionalne, krajowe, medale, puchary, wszystkie te sprawy, które pomogą wykreować uniwersum świata przedstawionego. Jestem więcej, niż pewna, że w Hibike! Euphofnium nie zobaczymy absolutnie nic nowego, czego KyoAni (a także inni producenci szkolnych obyczajówek) nie pokazali nam już wiele razy – niekoniecznie jednak oznacza to, że serii nie będzie się dobrze oglądało.

Jak zwykle niezaprzeczalnym walorem jest tutaj grafika. Seria ta, co zauważyłam z niekłamaną radością, idzie trochę w kierunku stylu, który studio zaprezentowało w swojej ostatniej produkcji pełnometrażowej, Tamako Love Story. Nieco bardziej realistyczna niż zazwyczaj paleta kolorów, delikatne rozmycia obrazu, ciekawe kadrowanie – wszystko to składa się na bardzo estetyczną oprawę, której naczelnym w przypadku KyoAni walorem, jest urokliwy projekt postaci i bardzo dobry poziom animacji samej w sobie.

Komu się to spodoba? Fanom KyoAni jak zawsze. Fanom ciepłych serii okruszkowych też powinno. Ponadto radość będą mieli miłośnicy pięknej grafiki. Ostatnia grupa, do której seria ma szansę trafić, to chyba osoby, podobnie jak recenzentka rzeczonego tytułu, mające niejaką słabość do opowieści o tematyce około muzycznej – chociaż w tym przypadku nie nastawiałabym się na fajerwerki. Wygląda na to, że występy szkolnej orkiestry będą zaledwie dodatkiem do fabuły, która na ten moment zdaje się koncentrować na relacji nieśmiało tworzącej się między bohaterkami tej serii. Szczęśliwie jednak sporo wskazuje na to, że Hibike! Euphonium nie skończy jako seria o piciu herbatki i jedzeniu ciasteczek i koniec końców okaże się całkiem miłym i wdzięcznym tytułem.

hibike6

Leave a comment for: "Hibike! Euphonium – odcinek 1"