Nisekoi: – odcinek 2

fghfg

Ze sporą, niekłamaną przykrością muszę stwierdzić, co następuje – drugi sezon Nisekoi ssie… Poprzedni, choć miewał słabsze momenty, a w miarę czasu i napływu kolejnych haremetek, stawał się coraz bzdurniejszą komedią, mimo wszystko zawierał jakąś fabułę, która łączyła poszczególne odcinki i nadawała im charakter w miarę spójnej całości. Tymczasem kontynuacja, przynajmniej na razie, zapowiada się na szereg epizodycznych historyjek marnej jakości, które łączy ze sobą jedynie osoba głównego bohatera. O ile można było zrozumieć taki wstęp do drugiego sezonu, o tyle powtórzenie tej konstrukcji w kolejnym odcinku wypada już bardzo kiepsko.

W rzeczonym odcinku poznajemy nową bohaterkę, Paulę, która przybywa do Japonii, o dziwo nie z powodu Raku i jego czarodziejskiej kłódki, a po to, by odnaleźć Tsugumi, z którą dawniej współpracowała przy okazji różnych przestępczych zleceń. Paula twierdzi, że chce wreszcie udowodnić, iż jest lepszą specjalistką od mafijnych porachunków, aniżeli Tsugumi, tak naprawdę jednak przemawia przez nią tęsknota za dawniej idealizowaną koleżanką, której uznania i szacunku wciąż pragnie. Paula wita Tsugumi w iście wybuchowy sposób – dziewczęta urządzają sobie strzelankę na terenie szkoły, co jest już w formie (treści zresztą też) tak bardzo przerysowane, że aż mało śmieszne. W porachunki zaplątuje się oczywiście Raku. Gdy udaje mu się rozdzielić szalejący żywioł w postaci dwóch wariatek ze spluwami (przy czym, rzecz jasna, dostaje mocno po ryju), Paula proponuje zakład – jeśli Tsugumi wygra, młodsza koleżanka da jej spokój, jeśli przegra, ta pierwsza wróci do Stanów i swoich wcześniejszych, mafijnych zajęć. Tsugumi zgadza się w ciemno i dopiero po fakcie dowiaduje się, że zakład wygra ta z dziewczyn, która jako pierwsza skradnie pocałunek nie komu innemu, jak Raku Ichijou. Pomysł już nawet nie tyle nonsensowny, co żenujący w swym bezwstydnym prostactwie. Tsugumi, jako rasowa tsundere, wścieka się niemiłosiernie, czerwieni, krzyczy, przeklina na czym świat stoi, przy okazji nie raz, nie dwa daje Raku po twarzy – diabli wiedzą za co. Budowanie całej komediowości tej serii na powtarzającym się do obrzydzenia motywie obijania facjaty głównego bohatera przestało być zabawne już w pierwszym sezonie. Na to co dzieje się obecnie w tej kwestii, szkoda już słów…

Podsumowując, drugi odcinek był ponownie kompletnie randomowy, nieśmieszny i bezużyteczny dla głównego wątku serii. Ani Chitoge, ani Kosaki nie pojawiły się choćby na sekundę (nie licząc przebłysku wspomnień Tsugumi na temat swojej kochanej panienki), w efekcie miałam wrażenie (spotęgowane premierowym odcinkiem), że zamiast spójnej serii, która kładzie najsilniejszy nacisk na trójkąt Chitoge-Raku-Kosaki, oglądam słabo zrealizowaną ekranizację gry eroge, w której każdy odcinek należy do innej panny i na czas jego trwania pozostałe w ogóle znikają z uniwersum świata przedstawionego – na zasadzie przechodzenia niezależnych od siebie ścieżek fabularnych. Mimo wszystko w pierwszej serii nie było to aż tak poszarpane. Biorąc pod uwagę, że na drugą ma się składać zaledwie 12 odcinków, szczerze wątpię, czy choćby o milimetr uda się posunąć naprzód te kluczowe dla głównego bohatera związki.

Comments on: "Nisekoi: – odcinek 2" (2)

  1. Norbi73 said:

    Nie wiem, czego Ty się spodziewałaś po nowym sezonie- anime idzie za mangą, która jest ciągle wydawana i wątpię, czy i trzeci sezon przybliży nas chociaż trochę do rozwikłania zagadki kłódki i kluczy. A zamiast rozwoju relacji ze starymi bohaterkami będą dochodziły nowe…Ech, a taki fajny romans mogli z tego zrobić…

    • Nie znam mangi, więc nie wiem, jak kolejne rozdziały tam wyglądają, ale spodziewałam się, że sezon drugi będzie trzymał chociaż ten poziom, co sezon pierwszy – głupawo, ale przyjemnie. Tymczasem na razie jest tylko głupawo. Też mi się wydaje, że można było z tego zrobić coś znacznie lepszego, ale druga seria to póki co równia pochyła, na którą momentami aż przykro patrzeć.

Leave a comment for: "Nisekoi: – odcinek 2"