Aquarion Logos – odcinek 1

To ja może zacznę wyjątkowo niekonstruktywnie…

KWIIIIIIIIIIIIKKK!!!! SERIO????!!!! ALE SERIO???!!!!!

Ekhem… No dobra…

Znaczy… Nie… Satelight, serio?!

A ja myślałam, że to poprzednie serie spod znaku orgazmomecha Aquariona były absurdalne. Czasem jednak rzeczywistość przekracza ludzkie pojmowanie… ALE. Trzeba się z nią zmierzyć… Wszyscy pamiętają główne założenia uniwersum? Pomieszanie z poplątaniem w kwestii reinkarnacji, Przeznaczenie (koniecznie przez duże P) i samoloty łączące się w jednego niepokonanego robota, wywołującego ekstazę u pilotów? Tjaaa, coś w ten deseń… Ale walki z krwiożerczymi krzaczkami się nie spodziewałam…

Ale może zacznijmy od początku. „Na początku było Słowo…”. Wróć (to zły cytat…), na początku było różowo, cudownie i bezznakowo, a potem pojawiły się 漢字 (kanji, lub hàn​zì) i szczęście ludzkości diabli wzięli. Gdyż te jako ideogramy miały znacznie większą moc oddziaływania na świat niż przeciętny alfabet czy jakiś tam nędzny sylabariusz, które są jedynie fonetycznym zapisem słów, nie posiadając głębi ZNACZENIA. A kiedy je usuniemy (w sensie znaczenie), to również związane z nim istnienie ulega destrukcji. A że na świecie są ci, którzy pragną wykorzystać znaki/słowa jako broń, żaden mieszkaniec Ziemi nie może spać spokojnie. A oto struktura świata i zagrażające jej ZŁO:

 egq4thn egq4thn2

 Gdy ZŁO ma kaprys, za pomocą tajemniczego wirusa zamienia znaki w krwiożercze potwory, siejące postrach i zniszczenie na ziemskim padole (znaczy, aktualnie, w tokijskiej dzielnicy Asagaya). Na początek w monstrum z koszmarów przeobraziło się słowo maki (kręcić się, rolka itp.).

egq4thn3

W naszym świecie nierówną walkę z tymi potworami podejmują Azjaci różnych narodowości oraz sinolodzy i japoniści (po trochu też koreaniści), którzy ze wszystkich sił starają okiełznać wszędobylskie krechy i gałązki, zgłębiając tajniki krzaczkologii alias dendrologii stosowanej. W świecie Aquarion Logos jednak technika poszła tak do przodu, że do walki z groźnymi zwojo-potworami posyła się młodych śmiałków, mających wrodzone zdolności. Tajna organizacja DEAVA (działająca pod przykrywką kawiarenki) rekrutuje pilotów zasiadających za sterami robotów. Będę jednak szczera… Jeśli TO jest ekipa mająca walczyć o przyszłość ludzkości, to czarno to widzę, oj czarno to widzę…

egq4thn4 egq4thn5

egq4thn6 egq4thn7

Od lewej: sztywny jak kij od szczotki przystojny (wiem, że tego nie widać…) idol, rzucający na prawo i lewo angielskimi słówkami idiota, biuściasta ciamajda, która nie potrafi się wysłowić, oraz dowodząca całym tym burdelem meido.

 egq4thn8 egq4thn9

Z drugiej strony barykady mamy mrocznego pana Turbacza oraz dwójkę młodocianych pomagierów.

egq4thn10

ALE, ALE! Nie można przecież zapominać o Mesjaszu… czyli odbijającym rzeczywistość na wszystkie możliwe sposoby głównym bohaterze, którzy jak zwykle urwał się z Księżyca i z wdziękiem kłody oznajmia wszem i wobec, że zostanie wybawicielem świata. Jako że chłopak namiętnie praktykuje kaligrafię, to pewnie ma MOC. A, ponieważ mający z nim do czynienia ludzie praktycznie od razu zaczynają się zastanawiać, gdzie i kiedy Wybawca uderzył się w głowę i jak mocno, to być może w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Się okaże…

 egq4thn11 egq4thn12

egq4thn13

Krwiożercze sushi atakuje!!

Tymczasem w alternatywnym wymiarze trwa walka z krzakotworem i dzielni piloci DEAVY niestety przegrywają. Na szczęście na scenę (znaczy, do kokpitu) wbrew protestom całej załogi supertajnej organizacji ds. ratowania ludzkości dostaje się tajemniczy i walnięty w głowę nastolatek i zaczynają się dziać niewytłumaczalne rzeczy. Jakimś cudem pilotująca wrogiego mecha dziewoja zostaje siłą odłączona od swojego partnera i poprzez złączenie się z robotem bohatera przeżywa niesamowite orgazmopodobne przeżycia. Ale nie to jest ważne. Bowiem na polu walki pojawia się Aquarion, który roznosi w pył groźnego potwora!

 egq4thn14 egq4thn15

KONIEC

 Cóż, osobom znającym poprzednie odsłony tego uniwersum sam szkielet fabularny wyda się powtarzalny i nudny, bo mamy odrobinę tylko zmienioną sekwencję z pierwszych odcinków Sousei no Aquarion i Aquarion Evol. Z drugiej jednak strony seria ta wydaje się w znacznym stopniu oderwana od poprzedniczek i przez to łatwiej zrozumiała dla osób, które wcześniej nie miały z cyklem styczności… Wróć, „zrozumiała” to zbyt wiele powiedziane. Bardzo, ale naprawdę bardzo chciałabym wiedzieć, co twórcy zażywali przy wymyślaniu scenariusza, bo faza jest… nieziemska… Pytanie tylko, jak długo można jechać na jednym schemacie i kiedy się on nawet wstrząśniętym do głębi surrealizmem i głupotą pomysłu widzom znudzi. Ale może nie uprzedzajmy faktów, bo na razie jest… co najmniej ciekawie. Aquarion Logos to pozycja „wyjątkowa”, ponieważ w niesamowity sposób łączy podstawy ze świata orgazmorobota i ducha japońskości (chociaż może bardziej chińskości?), bawiąc się w absurdalny sposób leżącymi u podstaw tożsamości tej wyspiarskiej społeczności znakami.

egq4thn16

Sora o Miageru*… Wróć, raczej Bishounen o Miageru Shoujo no Hitomi ni Utsuru Sekai…

Jakie to ma ładne tła! Jest kolorowo i naprawdę szczegółowo. Co? Że projekty postaci? Nie wiem, nie widziałam, nie zmusicie mnie do pisania o nich! A tak serio… Co to za pokraki? Znaczy, w ostatecznym rozrachunku nie jest tragicznie, ale te usta, te krzywe facjaty. Satelight, gdzie się podziały stare dobre projekty, no gdzie? Muzycznie jest… tak sobie. Znaczy opening całkiem, całkiem (jedyny wkład Youko Kanno w tę serię…), muzyka w tle z dwoma czy trzema wyjątkami praktycznie niesłyszalna, a ending… Można „odsłyszeć” niektóre piosenki? No jasne, że nie… Nie żeby nie dało się tego słuchać tak w ogóle, ale ja nie daję rady. Po prostu NIE. Kompatybilność zerowa.

Czy to na dłuższą metę da się oglądać? Nie wiem, ale dzisiejsza faza była niesamowita. Kolejny odcinku koszmaru krzaczkologów przybywaj!

* w wolnym tłumaczeniu „Świat odbijający się w oczach dziewczyny patrzącej w niebo” – kontynuacja Munto z 2009 roku.

Leave a comment for: "Aquarion Logos – odcinek 1"