Hmmm… I znów czuję się zbita z tropu. W trzecim odcinku zmagań biednego Asahiego z koniecznością utrzymania tajemnicy w tajemnicy pałeczkę przejmuje niejaka Mikan Akemi, przyjaciółka (?) z dzieciństwa tegoż oraz owiana złą sławą przewodnicząca klubu dziennikarskiego. Nie cofnie się przed niczym, żeby wyśledzić i upublicznić czyjś sekret, a gdy akurat nie ma żadnego sekretu na widoku, to go bez namysłu sfabrykuje. Z jakiegoś powodu (aczkolwiek nietrudno się domyślić, jakiego) jej ulubioną ofiarą już od lat jest Asahi; w dodatku im więcej on walczy, tym bardziej ona dokręca śrubę. Ewentualnie odkręca kran, żeby zrobić kompromitujące zdjęcia (nieee, to nie było zabawne).
Pozbawiona skrupułów reporterka i jej ofiara.
Poza tym płomiennowłosej Mikan jest jak na mój gust o wiele za dużo: wrzeszczy, krzywi się okropnie, śmieje szaleńczo, wyskakuje zza rogu, włazi na dachy, biega za celem jak jakiś sprinter i wiąże Bogu ducha winnych ludzi w balerony, a potem ich szantażuje. No cóż, stanowi akurat ten typ postaci, którego należało się spodziewać od początku i który mi wybitnie nie podchodzi, z wnoszonym przez nią humorem włącznie. Jednak gdy na końcu okazało się, że i ona skrywa sekret, dostarczyła mi nawet pewnego rodzaju zaskoczenia – ale takiego z gatunku WTF, więc tym też jakoś specjalnie nie zaplusowała.
Reporterka i wychodzące na jaw sekrety.
W tym odcinku, w przeciwieństwie do poprzedniego, akcja angażuje więcej osób, co sprawia z jednej strony, że jest jakby bardziej realistyczna, przynajmniej teoretycznie (np. jeden z kumpli Asahiego okazuje się myśleć, a nie tylko stanowić ruchomą dekorację), ale z drugiej bardziej chaotyczna, zwłaszcza że prawie połowa czasu upływa im na uciekaniu przed lub gonieniu za Mihan. W reszcie czasu ekranowego Asahi odwiedza chorą Youko w jej samotnym zamku… pardon, wynajętym mieszkaniu otoczonym nietoperzami. Motyw oczywiście ograny tysiąckrotnie, tu o tyle zabawny, że w wyobrażeniu Nagisy Aizawy (moja ulubiona postać), która wiedzę o ludzkich zwyczajach czerpie z mang, wyraźnie i świadomie przerysowany. Autoironia mile widziana, owszem… Plus odpowiedź Youko na pytanie o trumnę. Ale właściwie nic więcej mnie tym razem nie rozbawiło. Było głośno, agresywnie, nielogicznie, chaotycznie, schematycznie i mało śmiesznie. Sama nie wiem… pewnie za tydzień popatrzę, co dalej, ale na razie straciłam zapał.
Dowód na szkodliwy wpływ mang na wyobraźnię istot żeńskich dowolnego gatunku.