Legenda głosi, że w dniu, w którym demony obudzą się ze snu i zmienią ziemię w piekło, Bogini Przeznaczenia wybierze szóstkę bohaterów, którzy otrzymają moc niezbędną do ocalenia świata.
Nazywa się Mayer, Adlet Mayer i twierdzi, że jest najsilniejszym człowiekiem na świecie. Lat 18, niezbyt rozgarnięty, niezbyt inteligentny. Na pewno sympatyczny, odważny, silny i ma wyraźny cel – zostać jednym z sześciu bohaterów, którym przyjdzie zmierzyć się z Władcą Demonów.
Pierwszym, najważniejszym wnioskiem po seansie jest to, że Rokka no Yuusha ma pomysł zarówno na świat, bohaterów, jak i na fabułę. Już w pierwszym odcinku poznajemy główne założenia świata, a sposób wprowadzenia zapowiada, że kolejne detale i niuanse odkrywane będą systematycznie. Widać też, że autorzy umieją pogodzić prezentowanie charakteru nowych bohaterów, elementów świata i jego historii, sprytnie wplatając to w działania i dialogi postaci, co zdecydowanie podnosi atrakcyjność serii, sprawiając wrażenie wartkości i bogactwa akcji.
Strona wizualna prezentuje się dobrze, projekty postaci są bogate i zróżnicowane, a to dopiero początek, dojdą kolejne. Tła nie są może nazbyt bogate, ale ich zróżnicowanie pozostawia pozytywne wrażenie. Animacja jest ponadprzeciętna, dynamiczna i płynna, ale okazje do wykazania się dopiero nadejdą.
Pierwszy odcinek Rokka no Yuusha wywołał we mnie bardzo pozytywne wrażenia. Od następnego oczekuje mnóstwa wydarzeń, a postaci zapowiadają się na niezwykle ciekawe, zrównoważone, więc powinny być mocną stroną serii. Trudno na razie stwierdzić, czego będzie w tej serii najwięcej, w każdym razie mam nadzieję i wrażenie, że nie zabraknie niczego.
Cóż, jako zaznajomiony z oryginałem, po zobaczeniu jak Passione sobie radzi z adaptacją, to mój faworyt najlepsze na anime sezonu. Oczywiście nie chwal się dnia przed zachodem Słońca.