Kagewani – odcinki 1-3

snapshot_06.44_[2015.10.16_19.16.55]

Yami Shibai było interesującą serią miniatur pokazujących różne odmiany horroru – od miejskich legend przez tradycyjne japońskie zjawy aż po pospolite „wyjce”, czyli odcinki straszące bardziej nagłym efektem świetlno-dźwiękowym niż czymkolwiek innym. Kagewani to kolejne podejście do horroru tych samych twórców – utrzymane w bardzo podobnym stylu. Mocno przyszarzona i ciemna paleta barw (chwilami seria sprawia wrażenie czarno-białej), niemal nieistniejąca animacja, w wielu scenach polegająca na celowo szarpanym przesuwaniu sylwetek postaci po tle – to nie pasuje do klasycznej wizji anime, ale powiedziałabym, że sprawdza się bardzo dobrze. Pod pewnymi względami nawet lepiej niż dopieszczone animacyjnie cacko, ponieważ udaje się tu uciec od dosłowności, co przy horrorze jest niezwykle ważne. Owszem, widzimy potwory, ale zwykle przelotnie, fragmentarycznie i nieostro, a to sprawia, że mogą się wydawać bardziej przerażające.

snapshot_05.44_[2015.10.16_19.27.54]  snapshot_04.07_[2015.10.16_19.35.20]

Zapowiadany przed premierą wątek przewodni, czyli poszukiwanie tytułowego kagewani, jeszcze się nie ujawnił, jeśli nie liczyć jednej ważnej poszlaki na końcu trzeciego odcinka. Poznaliśmy już bohatera, profesora genetyki imieniem Sousuke Banba, ale na razie poznaje on tylko z relacji innych kolejne historie połączone motywem ludożerczych potworów. W pierwszym odcinku towarzyszymy trzyosobowej ekipie filmowej, która na opuszczonej wyspie fabrykuje materiał do programu o potworach – aż natyka się na przerośniętą megafaunę. Drugi przenosi widzów w zasypane śniegiem góry, gdzie wyprawa alpinistyczna zostaje zaatakowana przez bestię przypominającą nieco wyobrażenia o yeti. Trzeci rozgrywa się w nadmorskim miasteczku, w którym od czasu na czasu na brzegu pojawiają się gigantyczne głowonogi (acz szczerze mówiąc, przypominały z wyglądu raczej meduzy).

Czy to się nadaje do oglądania? Poszczególne historie są zmontowane bardzo zgrabnie, chociaż odnosiłam wrażenie, jakby zaskoczenie widza nie było celem twórców. Właściwie w każdym przypadku można się łatwo domyślić, co się dzieje (chociaż wyjaśnienia z odcinka trzeciego są zaskakujące), pozostaje więc obserwowanie, komu uda się przeżyć, a komu nie – choć bywa, że to także wiemy od początku. Mimo wszystko całość ma klimat, a niedopowiedzenia i niedoskonała oprawa wizualna zdecydowanie pomagają, ponieważ dużo zostawiają wyobraźni widza. Jeśli ktoś lubi horrory i nie ma awersji do graficznych eksperymentów, zdecydowanie doradzałabym zwrócenie uwagi na ten tytuł.

snapshot_06.32_[2015.10.16_19.16.38]

Leave a comment for: "Kagewani – odcinki 1-3"