Owarimonogatari – odcinek 2

snapshot_05.42_[2015.10.10_20.39.25]

Tak jak myślałam, odcinek drugi rozpoczyna nowy epizod, zatytułowany Sodachi Riddle. Sodachi Oikura, którą mieliśmy okazję poznać w odcinku poprzednim, powraca do szkoły, o czym Tsubasa uprzeda lojalnie Koyomiego. Jak jednak mieliśmy już okazję zaobserwować, Sodachi naszego bohatera nie znosi, chociaż to chyba jeszcze za mało powiedziane: nie cierpi go, nienawidzi tak głęboko, jakby co najmniej zamordował jej rodziców i zeżarł ulubionego pieska. Jasne, epizod sprzed dwóch lat na pewno nie pomógł, ale prawdę mówiąc, ich stosunki już wcześniej układały się podobnie. A jednak Koyomi nie odwzajemnia tych gwałtownych negatywnych uczuć.

Nie odwzajemnia, ale musi się z nimi zmierzyć. Sodachi przesiedziała dwa lata w domu, a z jej punktu widzenia Koyomi Araragi przez ten czas popylał radośnie do szkoły, przygruchał sobie dziewczynę i planuje beztroskie życie studenckie. Innymi słowy, zdecydowanie mu w życiu za dobrze. Konfrontacja – przerwana interwencją zainteresowanej strony trzeciej – prowadzi jednak do kluczowego dla tej historii pytania: o co właściwie chodzi Sodachi? Czemu aż tak znienawidziła Koyomiego? Odpowiedzi trzeba szukać nie dwa, ale pięć lat wcześniej – i właśnie śladami tych wspomnień nasz bohater udaje się w towarzystwie równie upiornej jak zawsze Ougi.

SHAFT z równą pasją jak wcześniej bawi się filtrami, cieniami i generalnie wszystkim, przez co można przepuścić obraz, żeby wyglądał dziwnie, ale fanserwisu nadal praktycznie nie stwierdziłam. Rozbuchane efekty wizualne („animacja” to za duże słowo) trochę przeszkadzają w skoncentrowaniu się na historii, jednak muszę pochwalić autora – tak jak poprzednio spod grubej warstwy udziwnień i monologów daje się wyciągnąć coś zaskakująco prostego i nie całkiem oderwanego od życia. Mogę się mylić, ale w porównaniu z problemami Hitagi czy Tsubasy, problemy Sodachi sprawiają wrażenie znacznie bardziej realistycznych. Swoją drogą, jej seiyuu, Marinie Inoue, należą się brawa – Sodachi sprawia wrażenie niestabilnej psychicznie, ale w zupełnie inny sposób niż przedstawiła to Kana Hanazawa w przypadku Nadeko.

Osobna sprawa to praktycznie nieobecne zjawiska nadprzyrodzone, na czele z Shinobu, która w tej serii nie pokazała nawet blond kosmyka. Czy ja przy zaburzonej chronologii wydarzeń po prostu nie pamiętam, dlaczego teraz jej nie ma, czy też ma ona jakiś powód, by się nie pokazywać? Ciekawe jest też, że tak jak w poprzednim odcinku w „rozwiązywaniu zagadki” Koyomiemu towarzyszy Ougi – po raz pierwszy chyba ma u boku kogoś, kto w najlepszym razie jest wobec niego neutralny, a nie wspiera go wedle swoich możliwości. To odmiana ciekawa, jednak nadal sceny z jej udziałem są o tyle męczące, że nawet po drugiej stronie ekranu pozostaje kimś, komu nie ufam nawet za grosz.

snapshot_17.08_[2015.10.10_20.52.33]

Leave a comment for: "Owarimonogatari – odcinek 2"