Owarimonogatari – odcinek 3

snapshot_05.10_[2015.10.17_19.36.39]

Proszę brać pod uwagę, że nie jestem zaspoilerowana wiadomościami z książek, ale nie mogę otrząsnąć się z wrażenia, że w Sodachi Riddle coś jest bardzo, bardzo nie tak (i nie mówię tego w złym znaczeniu!). Właściwie cały odcinek zajmuje retrospekcja poświęcona wydarzeniom sprzed pięciu lat. Koyomi, wówczas w klasie siódmej (czyli pierwszej gimnazjum), zmagał się z poważnymi problemami z matematyką, gdy nieoczekiwanie otrzymał zaproszenie do tajemniczego zrujnowanego domu. Tam, w towarzystwie tajemniczej dziewczynki – czyli oczywiście Sodachi – przez całe wakacje nie tyle uczył się matematyki, ile uczył się lubić matematykę. Wydaje się, że z pomocą nieustępliwych i bezlitosnych pytań Ougi udało się ostatecznie rozwikłać całą zagadkę. Wiemy już, co się wydarzyło, znamy bardzo prawdopodobną przyczynę, dla której Sodachi nienawidzi Koyomiego, jakby zamordował jej rodziców. Ale… to jeszcze nie zamknięcie tej historii. Kilka pytań postawionych na końcu odcinka przez Tsubasę rzuca całkowicie nowe światło na wcześniejsze ustalenia i – wydawałoby się – niepodważalne fakty. Prawda wymaga sięgnięcia jeszcze głębiej.

snapshot_04.13_[2015.10.17_19.35.27]

Wrażenie, o którym pisałam na początku, dotyczy tego, że cały czas mi się wydaje, iż w rzeczywistości jest to opowieść zupełnie o czym innym. Mogę się mylić: historia Sodachi wpisuje się gładko pomiędzy wykorzystywane wcześniej, choćby w przypadku Tsubasy i Hitagi, wątki problemów domowych, całkowicie przyziemnych i realistycznych w zestawieniu z nadprzyrodzoną otoczką. Jednocześnie jednak nie ma tu śladu kraba, kota czy tygrysa, ani pół znaku, że w grę wchodzi jakakolwiek kai, czyli „osobliwość” taka jak te, z którymi musiał się wcześniej mierzyć Koyomi. To zdecydowana różnica: dotychczasowe epizody rozpoczynały się od działania sił nadnaturalnych i na nim się opierały. Albo Sodachi Riddle wyłamuje się z tego schematu… Albo też tym, na co naprawdę należy zwracać uwagę, jest postać Ougi Oshino. Ostatecznie w poprzednich odsłonach cyklu mieliśmy dość okazji do obserwowania jej działań, by zacząć się przynajmniej domyślać – chociaż nic jeszcze nie jest przesądzone – kim lub czym jest naprawdę. Zobaczymy, może za dużo kombinuję, ale jeśli Monogatari zdążyło do czegoś widza przyzwyczaić, to na pewno do tego, że nic nie będzie takie proste, jak się wydaje. A historia Sodachi jest na razie podejrzanie prosta.

Po trzech odcinkach – właściwie czterech, biorąc pod uwagę podwójny czas trwania pierwszego – mogę z ogromną przyjemnością napisać, że Owarimonogatari trzyma poziom najlepszych fragmentów cyklu Monogatari. Owszem, opiera się na gadaninie i czasem przesadza z niepotrzebną efektownością wizualną (metronomy bym wywaliła, chociaż niebiesko-czerwone kontrasty były piękne), ale do tego akurat wszyscy widzowie zdążyli się przyzwyczaić, albo też odpadli już dawno. Nadal na plus oceniam brak fanserwisu, nie dlatego, że w ogóle jestem mu przeciwna, ale dlatego, że do tej historii by kompletnie nie pasował. Jest za to kolejny kawałek układanki, zaskakująco dobrze pasujący do wcześniejszych, a także pytanie: co będzie dalej? Co tym razem okaże się prawdą? Czego nie zauważyliśmy wraz z bohaterem?

snapshot_12.17_[2015.10.17_19.43.57]

Leave a comment for: "Owarimonogatari – odcinek 3"