Musaigen no Phantom World – odcinek 1

mpw12

Akcja Musaigen no Phantom World, najnowszej perełki graficznej ze studia Kyoto Animation, osadzona zostaje w świecie, w którym kilkanaście lat temu doszło do uwolnienia tajemniczego wirusa. Szczęśliwie w przeciwieństwie do innych tajemniczych wirusów grasujących po licznych animowanych seriach, ten nikogo nie zabił, ani nie zmienił w potwora – w tym przypadku jego działanie spowodowało pewne zmiany w mózgach ludzi, na skutek których zaczęli oni dostrzegać niewidzialne dla nich wcześniej byty baśniowe/magiczne/nadprzyrodzone. Większość tych niezwykłych istot, zwanych fantomami, nijak ludziom w życiu nie wadziła, toteż ci postanowili żyć z nimi w pokojowej koegzystencji. Oczywiście poza pewnymi wyjątkami, które z różnych powodów przejawiały wrogie intencje – te trzeba było wyeliminować. Jak już nie raz i nie dwa mieliśmy szansę się przekonać, najlepszymi żołnierzami do tego typu zadań są… dzieci. Cześć z nich narodzona po uwolnieniu wirusa, przejawiała zdolności nadprzyrodzone, umożliwiające pieczętowanie fantomów, próbujących namieszać w świecie ludzi.

Jednym z takich dzieci jest główny bohater tej historii, Haruhiko Ichijou. Nie do końca zrozumiałam, na czym polega jego moc, poza tym, że jest osobnikiem szalenie oczytanym i inteligentnym. Mniejsza jednak o to. Haruhiko uczęszcza do elitarnej szkoły, w której wybrane jednostki tworzą specjalne grupy zadaniowe, zajmujące się pieczętowaniem fantomów. Nasz protagonista walczy z nadprzyrodzonymi bytami w duecie z niejaką Mai Kawakami – energiczną i głośną blondynką, posiadającą jeden zasadniczy atut, od którego w trakcie seansu pierwszego odcinka serii jest bardzo trudno oderwać wzrok… ale o tym za chwilę. Choć bohaterowie pełni są entuzjazmu, nie do końca osiągają takie wyniki, o jakie chodzi. Postanawiają więc powiększyć swoją grupę, co udaje im się zaskakująco szybko. W wyniku nachalności Haruhiko, odrobiny przekupstwa i charyzmatycznej aury Mai, do duetu dołącza Reina Izumi, słodkie i delikatne dziewczę, o zaskakująco pojemnym żołądku, które specjalizuje się w pieczętowaniu fantomów poprzez… pożeranie ich. W takim składzie, walka z fantomami okazuje się o wiele przyjemniejsza i bardziej spektakularna. A może być jeszcze lepiej, bo jak wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi (przede wszystkim zaś opening i ending) do tego uroczego grona już wkrótce dołączyć powinna jeszcze jedna ślicznotka, tym razem reprezentująca typ chłodny i dojrzały.

Pierwszy odcinek Musaigen no Phantom World przypadł mi do gustu w stopniu zaskakującym. Może to po części zasługa tego, że nie spodziewałam się po nim wiele. Wiadomo, jak to bywa z KyoAni – raz jest lepiej, raz gorzej, ale chyba każdy z nas docenia poziom wykonania produkcji tego studia. A że cukierki graficzne, to mój ulubiony rodzaj słodyczy, to zawsze daję ich tytułom szansę. Niemniej, gdy usłyszałam, że najnowszy z nich będzie tak bogato uposażony w elementy fantastyczne, zwątpiłam, obawiając się powtórki z Kyoukai no Kanata. Choć produkcje tego typu dają KyoAni jeszcze szersze pole do popisów graficznych, to osobiście zdecydowanie bardziej wolę ich historie obyczajowo-okruszkowe. Dlatego po najnowszej serii nie spodziewałam się cudów. No i też cudów nie dostałam. Niemniej historia okazała się relaksująca i przyjemna. Póki co nie pojawiło się widmo Tragicznej Przeszłości™ żadnego z bohaterów, nic nie cuchnie też tanią dramą. Jest kolorowo, wesoło i trochę głupkowato. Nie do tego stopnia, by produkcja zahaczała o autoparodię. Wygląda to po prostu tak, jakby twórcy celowo zrobili coś lekkiego, bez zakusów na ambitne przesłania czy wyciskanie łez. W to miejsce dostajemy sympatycznych i prostolinijnych bohaterów, ciekawy setting świata przedstawionego, który został dobrze przemyślany, ale póki co nieprzekombinowany i nieskomplikowaną fabułę, przy której nie trzeba sobie nadwyrężać szarych komórek. Jest też oczywiście wspomniana już między wierszami kwestia fanserwisu, która niekoniecznie mnie pociąga, ale nie razi też przesadną wulgarnością – chodzi oczywiście o Mai i jej pokaźnych rozmiarów biust, który uznać chyba możemy za kolejnego bohatera tej historii, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że dostał prawie tyle samo czasu ekranowego co pozostałe postaci. Pomijając poniekąd niepokojąco nienaturalną dynamikę ruchu wspomnianego biustu (serio, dziewczyno, kup sobie porządną bieliznę i opanuj jakoś ten chaos!), rozumiem, że jest to niezbędny wabik dla pewnej grupy widzów, którego po prostu nie mogło zabraknąć. I zdaje się, że reszta oglądających będzie musiała się pogodzić z jego obecnością do końca serii, jako że wygląda na to, iż piersi Mai są jej potrzebne do wywołania swoich pieczętujących mocy. No cóż, Reina ma wielką paszczę, Mai wielki biust, aż prosi się, by zapytać, co wielkiego skrywa Haruhiko…

Odkładając na bok fanserwiśność (dla jednych jako plus, dla innych minus), po pierwszych odcinku wrażenia mam pozytywne – jeśli uda się utrzymać lekką atmosferę, dorzucając do niej trochę akcji i oczywiście śliczną animację, powinnyśmy otrzymać miłą i sympatyczną produkcję w sam raz na podniesienie nastroju w te ciemne i chłodne zimowe wieczory.

Comments on: "Musaigen no Phantom World – odcinek 1" (1)

  1. To nie tak ze Mayonnaise-ma potrzebuje biustu by uzyc mocy. Ona uzywa chyba Tai Chi i uwalnia energie elementarna masujac odpowiednie czesci ciala jak np. Nerki ktore sa za ten element odpowiedzialny.
    Nie mowie, ze to nie jest perfidny fanservice, bo sposob w jaki to robi i praca kamery sa raczej jednoznaczne w swojej dwuznacznosci. Ale jest to troche bardziej kreatywne niz po prostu masowanie cyckow by miec power up.

Leave a comment for: "Musaigen no Phantom World – odcinek 1"