Mahou Tsukai Precure! – odcinek 3

snapshot_22.02_[2016.02.24_17.44.36]

Dobrze jest mieć wyrozumiałą babcię – jeden telefon (ciekawe, według jakiej taryfy rozliczane są połączenia ze szklanej kuli w świecie magii na telefon stacjonarny w Japonii) załatwia chwilowo sprawę. Do końca wiosennej przerwy Mirai może uczęszczać do magicznej szkoły, ku zgrozie jej wicedyrektorki. Pierwszym krokiem, jak wiadomo, są w takim przypadku zakupy, więc Riko zabiera nową przyjaciółkę do hadlowego miasteczka w celu nabycia szkolnego mundurka oraz, rzecz jasna, miotły. Radosne zwiedzanie sklepów przerywa wysłanniczka zła, tym razem nieco bardziej kompetentna od Batty’ego pająkopodobna dama, której udaje się gwizdnąć należący do Mirai wisiorek, a tym samym zablokować obu bohaterkom przemianę w Precure. Jednak wiara czyni cuda, a w legendzie o płomieniu, który niegdyś ocalił miasto, okazuje kryć się ziarno prawdy – ściślej rzecz biorąc, nowy magiczny kamień, tym razem rubin. Wraz z nim bohaterki otrzymują nowe moce (i, oczywiście, nowe wdzianka).

snapshot_13.41_[2016.02.24_17.35.01]  snapshot_13.49_[2016.02.24_17.35.13]

Trzeci odcinek oznacza koniec zajawkowania, a chociaż przy serii mającej trwać cały rok (i liczyć około pięćdziesięciu odcinków) trudno w tym momencie o podsumowanie, można przynajmniej spróbować poczynić pewne prognozy. Zacznijmy od tego, co jest na plus:

+ Powrót do tradycji i wspólna przemiana obu bohaterek. Zawsze wydawało mi się to urocze i miałam nadzieję, że kiedyś jeszcze cykl odważy się sięgnąć po ten motyw.

+ Same bohaterki. Nie tylko są nieodparcie sympatyczne, ale też dobrze wyważone, z ładnie przemyślanymi cechami komediowymi. Co więcej, doskonale się dopełniają i tworzą uroczy duet, dlatego nawet jeśli zawiedzie wszystko inne, tę serię będzie warto oglądać dla nich.

+ Postacie drugoplanowe, chociaż poznaliśmy ich na razie niewiele. Nie widać tu typów szczególnie irytujących, nawet dyrektor da się wytrzymać.

+ Grafika, chociaż w Go! Princess Precure podobała mi się bardziej, jest kolorowa i sympatyczna. Nie oceniam tu niedociągnieć, takich jak przesadnie puste miasto, chodzi mi raczej o ogólne wrażenie. Poza tym nie pamiętam, kiedy ostatnio odważono się na wkomponowanie w kostium którejkolwiek Precure koloru czarnego.

Niestety jednak po stronie minusów znajduje się fabuła, a raczej jej dopracowanie. Pod tym względem właśnie poprzednia seria mogła stanowić wzorzec, a tu jest dość wyboiście.

– Rodzina bohaterki zamieciona pod dywan. Owszem, domyślam się, że chciano jak najszybciej pokazać magiczny świat, i domyślam się, że babcia bohaterki o magii wie więcej niż się przyznaje. Niemniej brakowało mi tego, żeby bohaterka wróciła do domu, porozmawiała z rodzicami, a potem dopiero znikała z domu na ładne kilka(naście) dni.

– Bezużyteczna magia. W kilku ostatnich seriach dyżurna „magiczna kraina” była już podbita przez siły ciemności, a jej mieszkańcy zneutralizowani, więc z oczywistych powodów nie mogli się do niczego przydawać. Domyślam się, że to nie świat rodem z gier komputerowych, z magami optymalizowanymi pod kątem czarów bojowych, ale mimo wszystko to nie jest także świat ludzi. Można by się spodziewać, że jego mieszkańcy, nawet jeśli żyją spokojnie, będą potrafili postawić bardziej skuteczny opór niszczącemu miasto potworowi, a przynajmniej rzucać jakieś czary ograniczające straty. Coś mi się widzi, że to będzie najsłabszy punkt tej serii.

– Liczba zbiegów okoliczności. Albo raczej: liczba niczym nieuzasadnionych zbiegów okoliczności. To plaga dręcząca tę serię od początku. Dobrze, ja wiem, że trochę tego potrzeba, by popchnąć fabułę do przodu, ale jeśli przeanalizujemy wydarzenia od pierwszego spotkania Riko i Mirai, przekonamy się, że całe mnóstwo rzeczy dzieje się akurat wtedy, kiedy powinno – i to bez żadnego powodu. Poza dziurami w fabule może to zwiastować poważniejszy problem: bohaterki w tym odcinku dostają nowe moce całkowicie „niezasłużenie”. Ani ich specjalnie nie szukają, ani nie robią niczego nadzwyczajnego (bo chęć chronienia wszystkiego i wszystkich jest akurat stałą cechą). To niedobrze, nie przepadam za seriami, w których nowe moce są bohaterkom wręczane w dogodnych momentach i bez specjalnego uzasadnienia.

snapshot_17.27_[2016.02.24_17.39.50]

Proszę jednak pamiętać, że wyliczone powyżej wady nie są tak naprawdę dyskwalifikujące. Owszem, zapewne wpłyną na ocenę fabuły (i ocenę główną), ale nie muszą koniecznie psuć przyjemności oglądania serii. Odnoszę tylko wrażenie, że w sumie byłoby najlepiej, gdyby dało się z potwora tygodnia zrezygnować i zostawić tylko zwykłą dziewczynkę w niezwykłej szkole magii. Pod tym względem przyszłość wygląda interesująco, natomiast wątek Precure wydaje się trochę w to wciśnięty z obowiązku.

Leave a comment for: "Mahou Tsukai Precure! – odcinek 3"