Endride – odcinek 1

vlcsnap-2016-04-03-18h39m55s104

Shun Asanaga od dzieciństwa fascynował się minerałami – czy, powiedzmy, kryształami – wyobrażając sobie, że kryją się w nich nieznane światy i jeśli będzie się w nie dostatecznie długo wpatrywał, może zostać wciągnięty do ich wnętrza. No cóż, naprawdę należy uważać, czego człowiek sobie życzy… Shun, który w tym odcinku gra pierwsze skrzypce, jest bohaterem z gatunku mającego wzbudzać natychmiastową sympatię widza, co oczywiście natychmiast mnie na niego uczuliło, ale na szczęście lekko. Jest bardzo energiczny i wesoły, wygadany, dla ludzi przyjacielski i otwarty, i co dość rzadkie, ma najwyraźniej dobre relacje z rodzicami, zwłaszcza matką. Wydaje się przez to nieco dziecinny, ale może przemawia przeze mnie owo uprzedzenie. Otóż, czekając daremnie na spóźniającego się (po raz kolejny) na własne urodziny ojca, Shun postanawia wyciągnąć go z pracy. Udaje się do siedziby jego firmy badawczej, lecz nie zastaje zajętego rodziciela w biurze, a za to jego uwagę przyciąga błękitny kryształ, jakiego nigdy nie widział. Jakież jest nasze zaskoczenie, kiedy kamień zaczyna emitować oślepiający blask, w blasku owym pojawia się widok innego świata, a następnie Shun zostaje weń wciągnięty… Aha, wcześniej kamyczek dematerializuje się, wnikając w ciało chłopka gdzieś na wysokości mostka.

vlcsnap-2016-04-03-18h40m35s37 vlcsnap-2016-04-03-18h43m13s75

Kiedy Shun przemierza korytarze firmy ojca, równolegle obserwujemy skradającego się innymi korytarzami (jakie ładne wnętrza!) drugiego chłopaka, o dość intrygującej urodzie. Jak się szybko okazuje, ma on zabójcze zamiary względem śpiącego króla Delzaine’a, który jednak go osobiście i z użyciem siły przed tym powstrzymuje, a następnie wtrąca do lochu. Z dialogu wynika, że Emilio, bo tak ma na imię młody zamachowiec, jest synem poprzedniego władcy i jest przekonany, że Delzaine przejął tron bezprawnie, zapewne zgładziwszy podstępnie poprzednika. Ze wspomnień snutych w lochu dowiadujemy się też, że jako dziecko Emilio żywił dla króla wielki podziw, dopiero kiedy dowiedział się przypadkiem z zamkowych z plotek, że jest on wrogiem jego ojca, postanowił się zemścić. Przy czym zaintrygowało mnie w tym sztampowym, nie bójmy się tego powiedzieć, wątku podejście Delzaine’a: nie tylko nie pozbył się wcześniej kłopotliwej progenitury poprzednika, ale zamiatając młodym księciem podłogę, strofuje go, że zamiast się mścić, powinien raczej zawalczyć o tron dla siebie i w ogóle bardziej się postarać, jeśli chce go pokonać.

vlcsnap-2016-04-03-18h43m57s4 vlcsnap-2016-04-03-18h46m45s139

vlcsnap-2016-04-03-18h46m06s252 vlcsnap-2016-04-03-18h44m47s186

Walka natomiast wygląda tak, że przeciwnicy aktem woli wyłaniają z własnego ciała skomplikowane na oko w użytkowaniu bronie (zwłaszcza u Delzaine’a wygląda to-to przedziwnie), które materializują się w kolorowym świetle. Aha… no dobra, to też już było nie raz i nie dwa, przeżyjemy. Aczkolwiek nie należy to do moich ulubionych motywów. Rzecz jasna, kiedy Shun pojawia się w lochu Emilia, po słownej przepychance – chłopcy nie bardzo zdołali się dogadać, o co kaman, ale po namyśle stwierdzam, że nawet ma to sens, choć scena jest nieco irytująca – kiedy atakują go strażnicy, młody Japończyk również mimowolnie „wyemitowuje” z siebie wielgachny i paskudnie ozdobny oręż, po czym jednym rozpaczliwym zamachem kładzie straże i rozwala kraty celi. Chłopcy zwiewają przygotowaną wcześniej przez Emilia drogą, ale zaraz za murami wpadają na… yyy, człowieka-tygrysa, tak to należy określić, będącego na usługach Delzaine’a. Jakby mało mu było pazurów w stylu Wolverine’a, on także znaną metodą pozyskuje stylowe ostrze i szybko posyła chłopaków prosto do rzeki. Z rozmowy z jego niebieskoskórym towarzyszem (tak, dobrze czytacie) dowiadujemy się, że król nie pozwala zabić Emilia. I tylko dlatego przełknęłam tę scenę bez facepalmu…

vlcsnap-2016-04-03-18h48m28s133 vlcsnap-2016-04-03-18h48m46s79

Wykaraskawszy się z wody via coś w rodzaju kanałów i wymieniwszy jeszcze kilka dość chaotycznych uwag na temat sytuacji – Emilio najwyraźniej orientuje się w istnieniu świata „na powierzchni” – przypadkowi towarzysze spotykają w lesie niebrzydką i rezolutną dziewoję, znajomą księcia, z pieszczochem w postaci uroczego zielonego pokemona, bo na smoka to żadną miarą nie wygląda, koniec kropka. A także koniec odcinka.

vlcsnap-2016-04-03-18h50m38s173 vlcsnap-2016-04-03-18h49m54s247

Podsumowując krótko: nie jest to najoryginalniejsze zawiązanie akcji w gatunku fantasy, jakie można sobie wyobrazić, już raczej przeciwnie, ale jeszcze nie tracę nadziei, głównie związanych z Delzaine’em i ojcem Shuna – to chyba ich sylwetki tajemniczo majaczą na początku odcinka i szczerze liczę, że także Asanaga senior odegra jakąś rolę w dalszym rozwoju sytuacji, bo to by wreszcie było coś ciekawego, w przeciwieństwie do przygód nastoletnich zbawców świata/ów z wielkimi mieczami. Animacja i rysunek wyglądają na razie nieźle, przy oglądaniu nie dostrzegłam żadnych wielkich dramatów w ruchu, kolorki też nie wypalają oczu, a są całkiem przyjemne i intrygująco obce; było trochę pustawych teł i lazy animation, ale bez przesady, a walki, choć nie jakoś niezwykle widowiskowe, nie straszyły też pokątnymi oszczędnościami. Muzyka, dość typowa, żeby kompletnie nie zwracać na nią uwagi, gdzieś tam się przewija w dramatycznych momentach, za to opening i ending uznałam za lekko żenujące, ale już przy drugim oglądaniu puściłam te smętne zawodzenia mimo uszu. W sumie w miarę pozytywnie, zobaczymy, co dalej.

Leave a comment for: "Endride – odcinek 1"