Gyakuten Saiban – odcinek 1

aceattorney1_1

Proszę państwa, oto Ryuuichi Naruhodou, świeżo upieczony adwokat,  który właśnie udaje się na swoją pierwszą rozprawę. Poważną, bowiem oskarżonym o morderstwo jest jego przyjaciel z dzieciństwa, Masashi Yahari. Na miejscu czeka już na niego Chihiro Ayasato, szefowa i mentorka, która zamierza go wspierać w trakcie rozprawy. A na widza odkrywanie zawiłości tej wariacji na temat japońskiego systemu prawnego…

aceattorney1_2

No dobrze, od razu napiszę – jeśli kogoś interesuje, jak działa prawo w Japonii, to niech obejrzy film dokumentalny. Albo przeczyta jakąś książkę. Albo reportaż obejrzy. Cokolwiek innego, bo z Gyakuten Saiban, znanego na Zachodzie jako Ace Attorney, się tego nie dowie. Generalnie na razie jest to komedia, bazująca z głośnych okrzykach „Sprzeciw!”, dramatycznym wymachiwaniu rękami wywołującym podmuchy o sile huraganu, nagłych najazdach kamery na twarze, szerlokopodobnej dedukcji i przedstawianiu dowodów. Wszystko w teatralnej konwencji (pewno przez ten cały dramatyzm), w obecności anonimowego tłumu widzów. Dedukcje bohatera opierają się na łączeniu podanych przez oskarżenie faktów, korzystania z dostarczonych dowodów i udawania głupka. Po pierwszym odcinku ma się wrażenie, jakby patrzyło się na wstawkę-tutorial z gry…

aceattorney1_3

A skoro już o wstawkach mowa – naprawdę? Naprawdę musieli użyć tak koszmarnych efektów komputerowych na sali i przy animacji widzów? To aż boli. Nie najwyższych lotów jest też animacja odcinka jako takiego – w openingu jeden z najgorzej zanimowanych biegów jakie widziałam, jakby biegło stado świeżo urodzonych cielaków próbujących się nie potknąć o własne nogi, a potem też nie lepiej. Postacie najlepiej wyglądają w momencie dramatycznej stopklatki i generalnie są mało ruchliwe (tak, wiem, że na sali sądowej się nie tańczy), za to z dużą ilością „komediowych” momentów.

aceattorney1_4

Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak będzie wyglądała cała seria. Jeśli każdy odcinek będzie się rozgrywał w ten sposób, to pogratuluję twórcom zarżnięcia potencjalnej kury znoszącej złote jajka. Fandom toto ma duży, a zrobienie anime na podstawie gry (tak, wiemy że to gra, nie musicie nam przypominać tego opisami lokalizacji i osób na tabliczkach!) mogłoby poszerzyć grono fanów, zwłaszcza że zaczyna się dosłownie od pokazania początków kariery Ryuuichiego, więc wprowadzenie mamy od razu na tacy podane. Cóż, zobaczymy, co przyniesie przyszłość, zwłaszcza patrząc na zapowiedź drugiego odcinka.

Jedno jest pewne – to i tak jest lepsze niż Kindaichi

aceattorney1_5

Leave a comment for: "Gyakuten Saiban – odcinek 1"