Subaru powoli zaczyna rozumieć, co dzieje się z nim w momencie śmierci. Oczywiście przyswojenie tej prostej wiedzy kosztuje go jeszcze jeden zgon, ale nie ma przecież powodów do zmartwień, przynajmniej na razie. Chłopak zbyt kumaty jednak nie jest, a już szczególnie brak mu umiejętności przystosowania się do sytuacji, w której on zna innych, ale oni jego nie pamiętają. Rzecz jasna wynika z tego cała masa problemów. Ma za to okazję poznać rycerza Renharda van Astrea, ale o tym nowym znajomym nie dowiadujemy się praktycznie niczego, poza tym, że jest silny a jego imię budzi strach wśród złodziejaszków.

Tak jak wspomniałem wcześniej, brak planu działania i nieumiejętność dopasowania się do zaistniałej sytuacji znacznie utrudniają Subaru osiągnięcie celu. Zagląda on do chatki Felt, gdzie wywiązuje się między nimi walka (też broniłbym swojej własności przed intruzem). Na szczęście sytuację udaje się załagodzić, ale obydwoje znowu udają się do domu Roma. Rozwój wydarzeń budzi najgorsze obawy chłopaka, co więcej, czas płynie nieubłaganie, a do drzwi ktoś puka…

Tym razem nie jest to jednak Elsa, a białowłosa piękność, której prawdziwego imienia ciągle nie poznaliśmy. Wiemy na pewno, że imię Satella zostało przez nią wymyślone na poczekaniu i że może być ono uważane za obraźliwe.

Drugi odcinek tak naprawdę nic jeszcze nie pokazuje ani nie wyjaśnia. Ciągle nie wiemy, kim są tajemnicze bohaterki, czym jest skradziony artefakt ani dlaczego wejście w jego posiadanie jest warte zabicia co najmniej kilku osób. Mam przynajmniej nadzieję, że ten powolny i rozwleczony początek zostanie zrekompensowany ciekawą fabułą i większą liczbą wydarzeń w dalszej części anime. Cóż, do usłyszenia za tydzień!