Sailor Moon Crystal 3 – odcinek 3

SMC3_1Kontynuacja wątku z poprzedniego odcinka: nowo poznana dziwna dziewczyna leczy ranę Chibiusy a następnie przedstawia się jako Hotaru Tomoe. W sumie wygląda na to, że sam fakt uleczenia interesuje tylko Usagi, ponieważ w trakcie zebrania w centrum dowodzenia, reszta, łącznie z kotami i Mamoru, jest zainteresowana nowymi Czarodziejkami oraz kim, u licha, są ci dwoje, którzy wyraźnie ostrzegli ich, żeby się nie mieszali. Bo będzie źle. (Ich imiona poznają później). W międzyczasie poznajemy mikro-historię Hotaru i jej ojca, profesora Tomoe, a także orientujemy się, że coś jest nie tak, ponieważ asystentka profesorka jest łudząco podobna do tej Złej z poprzedniego odcinka. I tak, piszę do tych, co w życiu nie oglądali/nie czytali niczego związanego z Sailor Moon. Dla reszty ważne jest tyle, że po dawce mistycznego bełkotu o Mistrzu Pharaoh 90, Kaorinite dowiaduje się o jakichś Talizmanach, które mają przynieść jakąś zagładę. Oczywiście, wizja udziela się też Mamoru i Rei – którzy NIE mówię reszcie, bo po co… Pseudopriorytety i brak komunikacji.

SMC3_2Następnie przenosimy się do ustronnej samotni w górach, gdzie Rei odbywa rytuał oczyszczenia przed piętnastymi urodzinami. Oczywiście dziewczęta postanawiają ją tam nawiedzić i urządzić przyjęcie, a samotnie wcale nie okazuje się aż taką samotnią – na zboczu zaraz obok, tak na oko 100 m dalej, jest budynek (tak w ogóle koszmarek architektoniczny) w którym uczniowie szkoły Mugen mają obóz judo, zaś naprzeciwko odbywa się obóz treningowy dla ichnich pierwszoroczniaków. Prowadzony przez Eudial, jedną z Czarownic. Wkrótce okazuje się, że w związku z obecnością powyższych atmosfera okaże się dosyć… wybuchowa.

SMC3_3Reasumując – fabuła gna jak oszalała, pokazywane scenki łączą się ze sobą jedynie na słowo honoru. Interakcje między postaciami istnieją na poziomie dwóch szybko rzuconych zdań, a całość sprawia wrażenie, jakby dziewczęta zdecydowanie nie miały ochoty przebywać ze sobą dłużej, niż jest to konieczne i niż im kazał scenarzysta. Brak jakiegokolwiek tła postaci. Dominuje lakoniczność wypowiedzi, brak komunikacji i pseudomistyczny bełkot – brak jakichkolwiek wyjaśnień na temat kto, co, gdzie, z kim, na co i dlaczego, widz ma wrażenie, że twórcy adaptacji dosłownie wzięli pojęcie „niepohamowane obrazy” i literalnie przenieśli je na celuloid. A skoro o nim mowa – nie wspomnę o wyjątkowo koszmarnym kryształku, który dostała Hotaru i którym wymachuje Kaorinite, ale oczy… Tym, co mnie dobija najbardziej, są oczy postaci. Jakbym chciała pooglądać płynną rtęć, to bym zbiła termometr, serio. Świecą jak latarki, nawet w nocy i sprawiają, że twarze mają wyjątkowo nienaturalny wygląd. Pisałam już też po pierwszym odcinku, że nie podoba mi się wygląd Michiru – i trzy odcinki nie sprawiły, że zmieniłam zdanie. Pucułowaty pyszczek jak u chomika, wielkie oczka, wielka głowa, ja przepraszam, ale dlaczego ona wygląda jak przeciętna moe-panienka z pierwszej lepszej haremówki? Co oni zrobili z moją drugą ulubioną postacią z serii S (drugą, bo pierwsza jest Haruka)? Aż człowieka ciarki przechodzą, gdy pomyśli, jak będzie wyglądała przemiana w Czarodziejkę…

SMC3_4Niestety, problemem Crystala jest to, że pamięta się pierwszą wersję – a w moim przypadku obejrzaną kilka razy akurat serię S. Chociaż aktualnie prezentowana jest dosłowna adaptacja mangi, bez wypełniaczy, śmiesznych potworów tygodnia itp., to jednak odnosi się silne wrażenie, że gdzieś zniknął ten mimo wszystko ciepły duch serii. Zamiast tego została wydmuszka, pomalowana w jaskrawe kolory, przyciągająca oko, ale całkowicie bez treści i zawartości. Z niecierpliwością czekam na moment, kiedy obudzi ona we mnie jakikolwiek żywsze uczucia z wyjątkiem „Aha… No i czemu ma mnie to wzruszać/poruszać/interesować?” Bo ja to obejrzę, chociażby żeby sobie porównać ze starym. Ale nie gwarantuję, że mi się spodoba. Wy nie musicie.

Comments on: "Sailor Moon Crystal 3 – odcinek 3" (2)

  1. No już bez przesady. Może nie trzeba było oglądać wcześniejszych części Crystal, może to zmęczenie tym, co wcześniej zaserwowali, ale ten odcinek właśnie daje nadzieję, że może coś z tego będzie. Seria S jest dla mnie jedną z wazniejszych serii anime i również jedną z ulubionych a jednak nie rzuciłam niczym ciężkim ekran ze złości oglądając trzeci odcinek. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję na nieco inne ujęcie historii którą tak lubię. I tak szukam w myslach tych niespójności, nieklejącej się fabuły, ale jakoś sobie nie przypominam. Nie wiem,czy seria utrzyma poziom tego odcinka. Ale jeśli tak, to nie jest źle.

  2. Lagertha said:

    Obejrzałam dziś hurtem 3 odcinki, bo (wstyd się przyznać), ale wcześniej niestety nie znalazłam na to czasu :oops:
    I jejuuuuu jak mi sie to podoba! Nawet opening mi się podoba, ending to istna poezja! Jest piękny, dawno nie słyszałam tak melodyjnej piosenki <3
    Nowy Crystal jest tak bliski mandze, że prawie czuję się, jakbym ją czytała! Jest klimat!
    Podoba mi się prawie wszystko, oprócz pewnych naiwności, które obecne są też w pierwowzorze, dlatego nie mogę się do nich przyczepiać.
    Mamoru wygląda w tym sezonie znacznie lepiej niż w pierwszym Crystalu, patrzenie na niego nie powoduje już u mnie salwy śmiechu.
    Zabawne momenty, minki są świetnie zrobione, postaci mają o wiele ładniejsze oczy, nie są już takie puste jak wcześniej, a umówmy się, u mangowych postaci oczy to 90% sukcesu :D
    Nowe transformacje wyglądają pięknie, te sailorkowe balety przed walką też są do wytrzymania :D Wrogowie fajni, a głos profesora Tomoe… Aż ciarki przebiegają po plecah. Haruka jest cudowna, frywolna i urocza, jak w mandze! Michiru to poezja i jest dokładnie takim zadziorkiem jak w mandze. No CU-DO.
    Jestem zakochana.
    Jak na razie jestem oddaną fanką.

Leave a comment for: "Sailor Moon Crystal 3 – odcinek 3"