Cool, cooler. COOLEST. Albowiem żadne inne epitety nie opiszą jaki jest tytułowy Sakamoto-kun. O jedwabistości Sakamoto dowiadujemy się z każdej strony, np. od trzech odbijających piłkę szkolnych chuliganów. Postanawiają oni uprzykrzyć życie koledze i nie zawahają się przed niczym.
Na pierwszy ogień idzie dowcip z gąbką.
Cool.
Następnie zaczajają się na niego w łazience aby wylać mu na głowę wiadro wody.
Cooler.
Następnie wyrzucają mu ławkę przez okno.
Coolest.
Za każdym razem ich poczynania obracają się przeciwko nim i zamiast ponieść sromotną klęskę i najeść się wstydu, Sakamoto błyszczy i zachwyca jeszcze bardziej. Sprawia to, że chuligani robią się coraz bardziej agresywni. Ale Sakamoto nie byłby sobą, gdyby nawet z płomieni nie wyszedł… coolest.
Następnie Sakamoto ocala ptaszka z tornada, bawiąc się przy okazji w Mary Poppins. Innym znów razem, używając swoich „niezwykłych mocy”, ratuje kolegów z klasy przed szerszeniem. Nic nie jest dla niego straszne.
Sakamoto i Mr. Bee.
W zasadzie na tym mogę skończyć opis tego, co się wydarzyło w pierwszym odcinku. Nie dzieje się wiele, ale nie chodzi o to, co, tylko jak. Anime nie jest i nie ma zamiaru być poważne, jest za to doskonałą parodią. Przyznam, że już po zobaczeniu grafiki w zapowiedziach podejrzewałam, że seria przypadnie mi do gustu. Obawiam się jednak, że nie jest to seria dla każdego. Fabuły na razie nie ma. Gagi są bardzo specyficzne i naprawdę trudno mi powiedzieć, jakie poczucie humoru trzeba mieć, żeby je docenić. Wyszło mi jedynie, że japońskie, czyli dziwne. Doskonałym dodatkiem do absurdalnych wydarzeń i bohatera, który jest chodzącą jedwabistością, są cudownie dobrani seiyuu. Zaskoczyło mnie, że mogłam usłyszeć Tomokazu Sugitę czy Hikaru Midorikawę. Midorikawa jako Sakamoto jest świetny, ale mam wrażenie, że Sugita byłby lepszy. Niemniej obydwaj aktorzy doskonale dopełniają całość, która mnie osobiście podoba się niesamowicie.
Jedyną rzeczą, do której mam zastrzeżenia, jest grafika, która nie zachwyca (chociaż teoretycznie w przypadku Sakamoto powinna), bo choć Sakamoto powinien być najlepszy, najprzystojniejszy i najjedwabistszy, to ten ryj ma jakiś taki trochę krzywy. Nie jest najgorzej, ale mogło być lepiej. Na muzykę nie zwróciłam uwagi, obie piosenki są dosyć przyjemne ale nieszczególnie zapadają w pamięć.
Ale pomimo wątpliwości co do kwestii technicznych nie mam zamiaru przestać oglądać. Absurdalna i idiotyczna komedia to jest dokładnie to czego potrzebuję! Polecam wszystkim.