Sousei no Onmyouji – odcinek 1

1

Yep, no to zaczynamy…

Świat pełen potężnych potworów czyhających na każdym kroku, by zrobić sobie z ludzi przekąskę. Na szczęście istnieją onmyouji, czyli dalekowschodni egzorcyści, których zadaniem jest walka ze złymi mocami.

2 3

Nastoletni Rokuro od małego miał talent i bardzo chciał zostać egzorcystą, ale tragedia sprzed dwóch lat znacząco ostudziła jego entuzjazm. Nie wszystko jednak stracone, gdyż na scenę niespodziewanie wkracza tajemnicza Benio, która w momencie pojawienia się potworów bez wahania staje do walki, czym wyjątkowo imponuje chłopakowi. A że sytuacja szybko zmienia się na niekorzyść młodej onmyouji, Rokuro zmuszony będzie interweniować…

4 5

Brzmi jak typowy shounen? Cóż, będąca pierwowzorem tej serii manga do tej kategorii właśnie należy i szczególnie się z tym nie kryje. Dostajemy narwanego bohatera z potężną mocą i tragiczną przeszłością oraz bohaterkę, która (co w sumie w shounenach wcale nie takie częste, bo częściej dostajemy dziewoją do ratowania…) również potrafi walczyć, organizacje zrzeszające ludzi walczących z krwiożerczymi potworami itd. Czy raczej nic nowego, ale to całkiem sympatyczna wariacja na znany temat.

8 7

Mroczna przeszłość kontra biust przyjaciółki z dzieciństwa

Mówię teraz o mandze, bo o ile pierwszy rozdział stanowi całkiem zgrabne wprowadzenie, tak pierwszy odcinek nie do końca wywiązuje się z tego zadania. Ja wiem, że nie jest łatwo zmieścić ponad siedemdziesiąt stron w dwudziestu kilku minutach (w sumie można to było rozbić na dwa odcinki, a nie ciąć i zmieniać, co popadnie…), ale w porównaniu do komiksu początek anime jest chaotyczny i uwypukla niekoniecznie dobre cechy gatunku, które na papierze jakoś przemykają bokiem. Mam wrażenie, że to kwestia pory emisji i próby dostosowania serii do jak najmłodszego widza (np. Benio dostaje od twórców anime maskotkę, która przynajmniej mnie irytuje już przy pierwszej swojej kwestii… A, no i pojedynki potrzebują nazw ataków rozciągniętych na cały ekran, prawda?). Wstęp prezentuje się w wersji animowanej znacznie mniej zachęcająco i znacznie bardziej sztampowo niż w mangowej i mam wrażenie, że sporo osób po tym odpadnie… A szkoda by było, bo sama historia jest całkiem fajna… Znaczy… jeśli kolejne odcinki dalej będą tak wyglądać, to ja nie wiem, co z tego będzie.

9 6

Technicznie jest nieźle, pojedynki są dynamiczne, choć niekoniecznie efektowne, za to tła są w miarę ładne, a kolorystyka żywa. Muzyka… jest i nie brzmi zbyt dobrze (rąbanka elektroniczna pierwsza klasa…), nieco lepiej prezentuje się czołówka, ale to też nic szczególnego. A, no i niektóre kadry są wyjątkowo udane…

10 11

12

Też mam złe przeczucia…

Comments on: "Sousei no Onmyouji – odcinek 1" (1)

  1. O borze szumiący i jeżu kolczasty… Miałam unikać, żeby nie dać się ponieść fali hejtu, ale te przedostanie 2 kadry złamały moją słabą silną wolę… No i… Moje wrażenia po seansie są wystarczająco negatywne, by nie włączać następnego odcinka, jeśli już to tylko, żeby zobaczyć animacje openingu >.>’ Chociaż scena z panem zboczeńcem na koniec mnie rozbawiła :’D Dzięki za zrzutkę!

    …I jeszcze złota myśl na dobranoc dla niezdecydowanych :
    „Jak umrzesz, to nie byndzisz mogła wsuwać ciasteczków!”

Leave a comment for: "Sousei no Onmyouji – odcinek 1"