Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge – odcinek 1

tanaka6

Niejaki Tanaka, przeciętny z pozoru nastolatek, w praktyce wyróżnia się spośród swoich szkolnych kolegów – i to niekoniecznie dlatego, że walczy o dobro na świecie czy chociażby posiada własny harem złożony z wianuszka wielbicielek. Nic z tych rzeczy – Tanaka jest po prostu nieprzeciętnie apatyczny, osowiały, zblazowany… Jak zwał, tak zwał. Niemniej chłopak z lenistwa uczynił sztukę, której stał się niekwestionowanym mistrzem. Przy każdej możliwej (a niekiedy i na pozór niemożliwej) okazji szuka tylko sposobu na to, by jak najszybciej przejść ze stanu minimalnej produktywności w stan kompletnej nieproduktywności. Jego pokłady energii plasują się na niższym poziomie niż dowcipy z polskich kabaretów – a umówmy się, o tego typu poziom trzeba się już postarać.

Z jakichś niezrozumiałych dla mnie przyczyn Tanace udało pozyskać się sympatię i szczerą przyjaźń Ooty (w tej roli rewelacyjny jak zawsze Yoshimasa Hosoya), która czuwa nad naszym bohaterem i niczym najtroskliwsza z matek dba o jego obecność na lekcjach i poziom edukacji (jako że Tanaka wolałby w tym czasie leżeć pod drzewem i napawać się odgłosami natury), regularne przyjmowanie posiłków (jako że w tym przypadku przyjmowanie posiłku stanowi nazbyt aktywną przeszkodę w pasywnym lenieniu się), czy wreszcie wizyty u dentysty (jako że te wymagają szeregu dodatkowych i wyczerpujących czynności). Większość premierowego odcinka to właśnie obserwowanie przedziwnych interakcji Tanaki i Ooty, świadczących o tym, że obydwaj mają kilka śrubek w głowach mocno poluzowanych.

Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge to adaptacja yonkomy i fakt ten bardzo łatwo zauważyć w sposobie konstruowania odcinka, który składa się z kilku wyraźnie oddzielonych scenek komediowo-obyczajowych. Nasuwa się więc oczywiste pytanie – czy jest to zabawne? Powiedziałabym, że niekoniecznie. Owszem, był moment czy dwa, kiedy uśmiechnęłam się pod nosem (jak chociażby ten, w którym Tanaka po epickim zamachu paletką do badmintona, zamiast odbić lotkę, rzucił w przeciwną stronę siatki tą właśnie paletką), niemniej ogólnie nie jest to poziom, jakiego oczekiwałabym po yonkomie, z założenia stworzonej z szeregu komicznych scenek. Tanaka jest wcieleniem nudy i apatii, i obawiam się, że trochę tej apatii udzielić się może również widzom. Jak długo można patrzeć na poczynania wiecznie zmęczonego człowieka, przy okazji samemu się nie męcząc? Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków już po pierwszym odcinku, niemniej na chwilę obecną jestem raczej rozczarowana obecnym stanem rzeczy, aniżeli zainteresowana dalszym rozwojem akcji.

Z drugiej strony jest niewielkie światełko w tunelu, czyli opening, który sugeruje, że lada chwila obsada serii powinna się znacznie powiększyć. Już w końcówce odcinka widzimy, jak pewne słodkie i żwawe dziewczątko śledzi Tanakę, zaś zwiastun kolejnego odcinka podpowiada, że to właśnie dziewczątko zapragnie pobierać nauki u naszego mistrza tumiwisizmu. Kto wie? Może rozkręci to nieco komediowy charakter serii?

Leave a comment for: "Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge – odcinek 1"