Dowód na to, że nadmiar nauki robi z człowieka zombie.
Drogie dzieci, wszyscy wiemy, że na klasówkach i egzaminach nie wolno oszukiwać. O czym przypomina nam poważny głos narratora tej pasjonującej historii, tyle że na koniec, po tym, jak przekonujemy się naocznie, że dojście na społeczne szczyty można osiągnąć za pomocą wyrafinowanych technik oszukiwania, takich jak strzelający długopis, robienie salt w powietrzu i podręczny pakiet klęsk żywiołowych. Wszystko razem skutkuje stertą zwłok i ruin, z tylko jednym ocalałym. Nawet James Bond nie umie uzyskać takich efektów za pomocą jednego gadżetu…
Po trupach do celu – dzieci, nie róbcie tego w szkole.
Eee, wracając do zarysu świata przedstawionego – dokładnie tym jest pierwszy odcinek tej serii – mamy, niespodzianka, do czynienia nie z Japonią, a z wymyślonym państwem siedzącym okrakiem między wyrafinowaną technologią a górzystym bezludziem, lekko zalatującym chińszczyzną na wynos, w którym edukacja, a konkretnie narodowy egzamin, definiuje wartość każdego człowieka. Nic dziwnego, że rodzice robią wszystko, by zapewnić dzieciom przyszłość. W efekcie mamy wśród młodych dwa typy: tych, którzy wypruwają sobie żyły, zakuwając, i tych, którzy sięgają po najdziwniejsze i najstraszniejsze metody, oszukując. Ale ponoć najlepszym sposobem jest współpraca obu typów, jako że oszukujący koncentruje się na eliminacji rywali i ochronie kujona w zamian za pomoc na egzaminie. Czego dowodem był dzisiejszy odcinek, poglądowo-historyczny.
Lekcja poglądowa, jak NIE oszukiwać.
W kolejnym poznamy głównych bohaterów, właśnie taką parkę złożoną z kujonki i cwaniaka, którzy podejmują egzaminacyjne wyzwanie z wielce szlachetnych pobudek. Oprócz nich będzie jeszcze pięcioro innych – zgaduję to po ich kolorowych włosach i poczesnym miejscu w openingu i endingu, których zresztą przesłuchać da się tylko raz, więc patrzcie uważnie albo wyłączcie dźwięk. Aha, i po tym, że niestrudzony narrator wspomina coś o cudownym pokoleniu.
Główni bohaterowie i brama do ich świetlanej przyszłości.
Wizualnie jest to mieszanka okropna, kolorki na bohaterach świecą z daleka, projekty jakby z jakiegoś dawnego fantasy wzięte (te rusałkowo zielone włosy!), za to tła okropnie puste i sztuczne; CG gdzieś się pląta, podobnie jak wszechobecne szare sylwetki ze świecącymi na czerwono oczami – erm, zombi…? To prowadzi do pytania: o czym właściwie będzie ta seria? Wolałabym chyba nie musieć się przekonywać… Na razie wygląda na parodię, tylko nie bardzo wiem czego – ma wyśmiewać japońskie przekonanie o ważności edukacji? Kiedy edukacja jest ważna! A parodia powinna być zabawna – ten przegląd metod oszczędzania na rysownikach w postaci migawkowych scen od czapy, opisywanych przez śmiertelnie poważnego narratora, nie jest.
Pakiet podręcznych klęsk żywiołowych – tak się kończy oszukiwanie na egzaminie.