Wypróbowaną niegdyś w podobnej dramatycznej sytuacji metodą zacznę opisywać odcinek już w trakcie, żeby nie przechodzić przez to ponownie przy pisaniu i dać sobie czas na przetrawienie kolejnych scen, gdyż już pierwsza minuta (znaczy, nie licząc openingu) mnie zabiła. Zawiązaniem akcji jest mianowicie test przeprowadzany w antarktycznych warunkach (nie pytajcie, w jaki sposób uczniowie w jednej chwili przenoszą się z ciepłej klasy w środek śnieżycy) przez obudzonego z trwającego dziesięć tysięcy lat snu nauczyciela-mamuta. Czas testu: dopóki wszyscy nie zamarzną na śmierć, jak się należy oszustom.
Nie będę zadawać pytań o logikę, nie-nie-nie-nie.
Czas odcinka: 5:50.
Osy i uczniowie zamarzli, Mumei (znaczy, główny idiota) obronił się przed śnieżycą za pomocą pola siłowego z origami, jego kuzynka Kou-chan znów dokonała transformacji w nerda i najwyraźniej zaliczyli (oraz przeżyli) ten test, bo następnie mamy scenę w stołówce, kiedy Mumei próbuje podrywać liliową piękność, też kujonkę, chociaż z inteligencją emocjonalną chyba u niej krucho. Za to jest słodka w ten okropny moé sposób. Średnio mu to idzie, co komentuje Kou-chan, zaskakująco sensownie i zgryźliwie, i kiedy już zaczynam przecierać oczy i uszy ze zdumienia, że pojawił się jakiś pozytywny element tego zlepka głupot, plączący się w tle władca os dostaje od niej fangę w twarz, a makaronem w głowę i w efekcie z marszu się zakochuje, gdyż przypomina mu mamę. Ja stopuję odtwarzacz i zaczynam głośno błagać o litość…
Liliowa wróżka zostaje znienacka oskarżona o oszukiwanie, gdyż mamut zauważył na nagraniu jej podejrzane wpatrywanie się w pióro-talizman, więc zamierza udowodnić metodą destrukcji, że jest to narzędzie oszustwa. Eee, znaczy, te wszystkie osy, kamerki na dronach, papierowe techniki walki i wybuchy przeszły wcześniej niezauważone………? Czy może to wszystko działo się w jakiejś innej, alternatywnej rzeczywistości? Nawet skomentować tego nie potrafię, tak nie ogarniam tego braku logiki…
A, wtedy wpada zakochany Mumei, przedstawiając się jako „chłopak, który wie, że ona jest niewinna”, i łapie mamuta na lasso z papieru. Czas: 7:53.
Po dyskusji zapada decyzja, że dziewczyna ma ponownie napisać test, ale podły mamut daje jej pięć razy trudniejsze zadania, więc obrońca uciśnionej niewinności postanawia zapewnić jej wsparcie swoimi sposobami, to znaczy odzyskać jej talizman (i przy okazji wykończyć mamuta). 9:47. Odporność mi spada z sekundy na sekundę…
10:39. Walki znów nie było widać (ekran zalała biel), ale Mumei nie zdążył upolować mamuta przed dzwonkiem, za co bardzo przeprasza, choć przynajmniej odzyskał pióro; jednak liliowa piękność zdała śpiewająco, co objawia się tak:
W obsadce podejrzanego narzędzia było ukryte zdjęcie rodziców dziewczyny, więc Mumei też chce taki talizman, żeby lepiej przetrwać przyszłe bitwy i przy okazji choć w taki sposób zbliżyć się do obiektu swoich westchnień. Ostry komentarz Kou już niczego nie ratuje, ale to KONIEC odcinka, więc jednak jestem uratowana. Chociaż wyglądam prawdopodobnie tak jak ona:
Czy trzeba tu coś dodawać? Nawet jeśli ktoś chciał to-to oglądać dla pseudobitew na gadżety i absurdy, to w tym odcinku wszystkie odbyły się za kulisami. Jak wygląda grafika, widać na zrzutkach, tylko oryginał trochę bardziej się trzęsie i dochodzą efekty dźwiękowe (nawet niezłe, jak się zastanowić, ale to wymaga wyłączenia zmysłu wzroku, gdyż przekazywane przezeń doznania paraliżują mózg). Te trzy sekundy pozytywnego zaskoczenia sarkazmem Kou-chan mogą sugerować, że ktoś zdoła jednak znaleźć tu coś zabawnego, ale mnie się osłuchała i opatrzyła, i stała do przewidzenia już w 11 minucie. To lepszy wynik niż wczorajszy Realu z Legią…
I na koniec to: