Magic-Kyun! Renaissance – odcinek 1

snapshot_18-42_2016-10-02_20-51-12

W świecie, w którym sztuka całkiem dosłownie jest magią, bohaterka (na imię jej Kohana, ale nie przypuszczam, żeby było to szczególnie warte uwagi) właśnie przenosi się do nowej szkoły, supersławnej i superspecjalnej placówki dla superzdolnych, supemagicznych superartystów. Oczywiście bohaterką nie kieruje prymitywny pęd do sławy, pragnie tylko ukończyć to samo liceum, do którego uczęszczała jej świętej pamięci mamusia… Kohana (o, jednak imię się przydaje, choćby jako synonim) wędruje po szkole, zaś jej uwagę przykuwają całkiem przypadkiem różni przystojni panowie, popisujący się swoim talentem artystycznym i siejący magią na prawo i lewo. W końcu trafia do internatu i poznaje koleżankę z pokoju (wygląda sensowniej od bohaterki, co oznacza, że będzie postacią najdalszego planu), której wyznaje wielką tajemnicę: chociaż uprawia szlachetną sztukę ikebany, w jej dziełach nie ma na razie ani krztyny magii! Co nie przeszkadza, że na pierwszej lekcji następnego dnia zostaje powiadomiona, iż przydzielono ją do komitetu organizacyjnego szkolnego festynu kulturalnego. Wraz ze słynnym geniuszem, na którego poprzedniego dnia wpadła dwa razy, a który teraz – poznawszy jej nazwisko – deklaruje się jej wrogiem. Och.

snapshot_04-59_2016-10-02_20-31-11  snapshot_05-30_2016-10-02_20-31-49

snapshot_06-24_2016-10-02_20-32-49  snapshot_06-55_2016-10-02_20-33-34

snapshot_09-01_2016-10-02_20-36-07  snapshot_05-56_2016-10-02_20-32-17

Korci mnie, żeby wylać teraz wiadro jadu, ale powstrzymuje mnie jedno: rany chomąta, ależ to było NIJAKIE! Ta bohaterka ze swoim marzeniem, ta sekwencja kolorystycznie kodowanych bishounenów, z których każdy ma charakter wypisany na twarzy, nawet odezwać się nie musi… Nie, zaraz – lepiej chyba, żeby się nie odzywał, bo dialogi są nieludzko wręcz sztuczne i drętwe. Pojąć nie umiem, jak coś takiego ma zareklamować grę, skoro wygląda dokładnie tak samo jak wszystkie adaptacje gier otome, o jakie miałam (zdecydowaną nieprzyjemność) zahaczyć w ostatnich latach. Leniwe to, bez pomysłu, krzywe i z pustymi tłami…

snapshot_03-18_2016-10-02_20-29-17  snapshot_04-30_2016-10-02_20-30-40

A przy tym zbyt mdłe, żeby to naprawdę znienawidzić. To nie jest nawet malownicza katastrofa, to po prostu seria, która – przynajmniej na razie – nie przekonała mnie do siebie absolutnie niczym. Nie ma tu żadnego „haczyka”, żadnego pomysłu. Prince of Stride: Alternative udowodniło, że można taką grę zekranizować w ciekawy sposób. Kamigami no Asobi udowodniło, że nawet idąc zgodnie ze schematami gatunku, da się tchnąć odrobinę życia w bohaterów i fabułę. Magic-Kyun! Renaissance na razie udowodniło tylko, że ktoś powinien seiyuu płci męskiej wydać sądowy zakaz wypowiadania na głos słowa „kyun”.

snapshot_01-59_2016-10-02_20-26-30

Leave a comment for: "Magic-Kyun! Renaissance – odcinek 1"