Sengoku Choujuu Giga ~Kou~ – odcinek 1

s1

Branie się za bary z różnymi dziwnymi tytułami to rzecz, którą niejeden recenzent sobie ceni. W tym sezonie złapałem, nieco przypadkowo, taki właśnie tytuł. Karykatury dzikich zwierząt z okresu Sengoku jest bowiem modelowym przykładem japońskich animowanych kuriozów. Rzecz jednak, na tle wszechobecnej sztampy, wyróżnia się na pewno. Ale czy to wystarczający powód, aby nadawała się do oglądania?

s2

Pierwszy odcinek pokazuje jasno, że mamy do czynienia z tytułem niszowym i to po wielokroć. Po pierwsze, osadzony w realiach określonego okresu historycznego, bez ambicji opowiadania o nim, ale raczej w celu wyśmiewania pewnych jego aspektów. Nawet jeśli Sengoku pozostaje, dzięki obecności w popkulturze, jednym z najbardziej rozpoznawalnych momentów w historii Japonii, to i tak wiedza zaczerpnięta z anime czy gier może nie wystarczać, aby poradzić sobie z tym tytułem. Przykładowo, w pierwszym odcinku widzimy Toyotomiego Hideyoshiego (jako małpę) i Tokugawę Ieyasu (jako jenota) wezwanych do Ody Nobunagi (który jest tu ptakiem), bawiącego się pistoletem. Krótka, groteskowo-humorystyczna scenka z ich udziałem i koniec. O co tu chodzi? Ot, podkreślono zainteresowanie Nobunagi bronią palną (jej nowatorskie, w japońskich realiach, wykorzystanie przez armię rodu Oda było jednym z powodów jego sukcesów), cokolwiek pokręcony charakter Nobunagi (nieprzypadkowo doczekał się przydomka „Głupiec”). Pojawia się też najlepszy przyjaciel Nobunagi, Mori Ranmaru (także pod postacią ptaka – nie wiem, czy to miało jakoś nie sugerować plotek dotyczących bliskich relacji tych dwóch). W tle zaś pojawia się, przedstawiony jako żółw, Gnecchi Soldo Organtino, włoski Jezuita, będący w tym czasie w Japonii i zaprzyjaźniony z Nobunagą.

s3

Zaznaczę, że nie jestem w 100% pewien, czy wymienione przeze mnie wyżej gatunki zwierząt są takie, jakimi faktycznie miały być. Wynika to nie tylko z mojej kiepskiej wiedzy biologicznej (na lekcjach tejże przysypiałem z nudów albo próbowałem nadążać za dyktującymi niczym karabin maszynowy nauczycielkami), ale też z dość swobodnej konwencji graficznej. A propos tejże, muszę przyznać, że grafika prezentuje się znakomicie. Stylizowana na klasyczne malowidła pędzelkowe jest raczej oszczędna (to w sumie pięć postaci w jednej scenerii przez cały czas), ale i tak ujmująca i cieszy oko. Tak, zdecydowanie na jej korzyść działa atut inności. Czegoś takiego po prostu w anime nie dostajemy. Animacje są całkiem płynne, choć mimo wszystko, dość oszczędne. Ale trudno po produkcji niszowej oczekiwać wodotrysków.

To seria dla japońskich geeków historii i kultury. Aby zrozumieć jej humor, trzeba nie tylko nieźle znać meandry ery Sengoku, ale też pewnie wiedza o tym, co jakiemu zwierzęciu w japońskiej tradycji się przypisuje. Niemniej, nawet przy śladowej znajomości jednego i drugiego warto spojrzeć na ten tytuł, choćby po to, aby nacieszyć oczy niecodzienną grafiką. A że odcinki trwają po trzy minuty, to wielkim poświęceniem to na pewno nie będzie.

Leave a comment for: "Sengoku Choujuu Giga ~Kou~ – odcinek 1"