No cóż… tak jak się spodziewałam, jest absolutnie uroczo, jeśli nic się nie zmieni, będzie to bardzo przyjemny rozgrzewacz na jesienne dni. Powrót trzydziestoletniego Souty Tawary w rodzinne strony, do słynącej z udonu prefektury Kagawa, początkowo wygląda dość melancholijnie – przyjechał tu zająć się domem i restauracją po zmarłym ojcu, ale tylko po to, by je sprzedać, gdyż nie zamierza iść w jego ślady. Choć od razu praktycznie wszyscy, od przyjaciela, przez starszą sąsiadkę, byłą klientkę ojca, po całkiem przypadkowe osoby próbują go namówić na ponowne otwarcie restauracji – udon pana Tawary był po prostu słynny. A że przy okazji grzebania w szafie Souta znajduje notes z przepisami ojca, możemy być pewni, że będzie to tylko kwestia czasu. Ale żeby nie było, że nic nas nie zaskoczy…
…wcześniej Souta znajduje w opuszczonej restauracyjnej kuchni coś niespodziewanego – śpiące w beczce z ziarnem małe, umorusane dziecko. Choć początkowo ucieka ono przed nim, pojawia się ponownie na progu jego domu, kiedy mężczyzna wraca z miasta. Wyraźnie głodne, zmarznięte i niemające dokąd pójść. Souta zajmuje się nim, zamierzając następnie odprowadzić je na policję. Tutaj następują sceny zabawne, sympatyczne i urocze, kiedy mały rozrabia i klei się do nowego opiekuna, a także rozmowa Souty z siostrą i trochę wspomnień, z których już możemy sobie zacząć budować obraz jego przeszłości.
Nie trzeba też długo czekać na wyjaśnienie tajemnicy dzieciaka, bo po drodze na policję zahaczają o buddyjską świątynię, gdzie mnich przestrzega Soutę przed tanuki przybierającymi postać dzieci, by żyć latami kosztem ludzi (ciekawam tylko, czy od razu rozpoznał, czym jest mały, prawdopodobnie tak). Dalej spotykają parę turystów, którzy zaczynają nagabywać Soutę o udon, i kiedy znajda wyczuwa zdenerwowanie towarzysza rozmową z nimi, nagle wyrastają jej okrągłe uszka i puszysty ogon. Mężczyzna instynktownie zabiera małego i daje w długą, by na brzegu morza stanąć przed faktem, że trafiło mu się pod opiekę stworzenie naprawdę niezwykłe…
Co jeszcze z plusów? Grafika, nawet jeśli pozbawiona szczególnych fajerwerków, jest bardzo przyjemna, takoż projekty postaci, z małym tanuki na czele, i to w każdej z jego form; SD występuje dokładnie takie, jak lubię, i w rozsądnej ilości; na muzykę natomiast, szczerze mówiąc, nie zwróciłam uwagi, zajęta treścią i warstwą wizualną. Bohaterowie z miejsca zyskują sympatię widza i nie wydają się papierowi, nawet jeśli zostali nakreśleni paroma kreskami; oprócz głównych spodobał mi się przyjaciel Souty, razem ze swoim akcentem i dziwnym zgryzem. Przypuszczam, że postaci drugoplanowych będzie więcej. Fajne jest też to, że fabuła zyskuje od razu pogłębienie w przeszłości Souty, co rokuje, że oprócz uroczych scen z dzieckiem-zwierzątkiem i być może odrobiną magii, a na pewno komedii, dostaniemy klasyczne okruchy życia. Oby, bo z takich elementów może wyjść naprawdę dobra potrawa!