Fuuka zostaje zakwaterowana w domu Nove. W zamian za wikt i opierunek sprząta siłownię (wynika z tego, że jest chyba jedyną osobą, która to robi), pracuje w recepcji, ćwiczy z Haruu i robi za worek treningowy – przepraszam, za partnera do sparringu – dla pozostałych dziewuszek. Do szkoły nie chodzi, bo pracuje.
Podczas jednego z treningów z Vivio i Haruu dowiaduje się, że istnieje coś takiego jak Power Mode, pozwalający transformować swoje ciało w wersję doroślejszą. I że powinna się tego nauczyć. Jak wiadomo, za słowami idą czyny i dziewuszki pokazują Fuuce, na czym transformacja polega (ach, ta anatomia…). Wkrótce okazuje się, że bohaterka ma dosyć potężną moc i jej transformacja zachodzi nad wyraz dobrze… A raczej prawie dobrze, bo jednej rzeczy jeszcze nie umie. Tak, zgadliście, dresik z czternastolatki nie pasuje na osiemnastolatkę. Yay dla fanserwisu, z partiami strategicznie zakrytymi przez błyszczące kropeczki.
Chwilę po tym Nove przynosi ważną informację – Rinne (tak, ta co ma być główna złą i przeciwniczką) zaprasza je na półfinały. I rozmowę po walce. W jakim celu – nie wiadomo. Dowiadujemy się natomiast, dlaczego Fuuka pokłóciła się z Rinne…
Pierwsza część odcinka generalnie sprowadza się do opowieści o „codziennym życiu Fuuki” rozgrywającym się w pustych przestrzeniach – naprawdę, miasto jest wymarłe, nieliczne osoby widać w siłowni. Potem jest lepiej, ponieważ mamy sceny z walk, jednak są to zwykle jakieś tam postacie z tła. Dynamika pojawia się dopiero, gdy są pokazywane sceny z turnieju, albo z treningu. Ale o ile mi wiadomo, to jest właśnie mocna strona ViVid Strike!. Za to serio nie wiem, po co te prysznice i majtki…