Akiba’s Trip: The Animation – odcinek 3

Jak się okazuje, Akiba’s Trip nie planuje stawiać na ciągłą fabułę, tylko zamiast tego opowiadać luźno powiązane historyjki tygodnia, zahaczające o rozmaite sprawy i sprawki popkulturowe. Odcinek zaczyna się od nagłej fascynacji Tamotsu idolkami, a konkretnie jedną, obdarzoną iście rybim temperamentem Io Shiotą. Jednak bieganie po koncertach i zbieranie gadżetów było przerabiane już wiele razy, więc tym razem postanowiono wymyślić coś ciut innego. Tamotsu chciałby oczywiście słyszeć głos ukochanej wykonawczyni w jak najlepszej jakości, a co za tym idzie – zaczyna inwestować w sprzęt dla audiofilów. To wpędza go w długi, a długi wpędzają go w konieczność podejmowania się licznych prac zleconych.

  

Jak łatwo zgadnąć, Matome nie jest szczególnie szczęśliwa z tego powodu, szczególnie że Niwakę trudno uznać za odpowiednie zastępstwo podczas patrolowania ulic. Jednak cała ich trójka (bo wieszak na cycki, przepraszam, Arisa, oczywiście wiernie im towarzyszy) wpada w oko słynnej producentce, która planuje… zrobić z nich idolki! Jako że zawsze było to marzeniem Arisy, wciąga ona koleżanki w wir przygotowań do debiutu, które podejrzanie zaczynają przypominać przygotowania do roli w filmie bardzo specyficznego typu. Nie będzie zaskoczeniem, gdy się okaże, że za wszystkim stoją paskudne wcale-nie-wampiry i trzeba skopać parę tyłków… Albo raczej pozrywać parę ciuszków.

  

Wyspiański powiedział kiedyś o Asnyku, że jest jak wypchany orzeł – ma skrzydła, dziób, pazury… tylko nie poleci. Z całym szacunkiem dla tego porównania, Akiba’s Trip wydaje mi się może nie orłem, ale jakimś innym, mniej szlachetnym ptactwem. Tyle że też wypchanym. Doskonale widzę, jak w wyobraźni scenarzystów i producentów to wszystko działało (jakiś Kuzu-P, jak z Girlish Number, wrzeszczał: „Rządzimy!”). Trochę przytyków do współczesnych konsumentów popkultury i nie tylko, trochę uzasadnionego fabularnie fanserwisu, akcja tocząca się jak wagonik na dobrze naoliwionych kółkach i zgrabnie wchodząca w kolejne zakręty… Ładne, kolorowe, tylko pokochać. W praktyce wygląda to inaczej: wstawki satyryczne są nieznośnie wymęczone, wepchnięte w sumie od czapy, jakby bohaterów nagle przeprogramowywano na określone zachowania, i kończone właściwie bez żadnej ostrzejszej puenty, jak epizod audiofilski Tamotsu. Równie toporny i sztuczny jest fanserwis, zaś jeśli chodzi o akcję, to nie tyle się toczy, ile brnie, jak moja stara walizka na kółkach po piasku, zaś zwrot akcji jest wtedy, kiedy rzeczoną walizkę, zirytowana, podnoszę i przestawiam – czyli metodą idealnie wymierzonych zbiegów okoliczności.

Przynajmniej zdążyło mnie olśnić, skąd taka intensywna promocja Earphones, czyli zespoliku sformowanego w Sore ga Seiyuu! Nie zwróciłam uwagi, ale do roli trzech bohaterek Akiba’s Trip zatrudniono seiyuu, które tam grały główne role i – notabene – sformowano tutaj z nich… grupę idolek. Innymi słowy, może uda się troszkę podbić popularność Earphones i wydać jeszcze jaki singiel albo coś… Genialny pomysł marketingowy, podobnie jak cała ta seria. Rządzimy? Rządzimy! Guahahahaha!

Leave a comment for: "Akiba’s Trip: The Animation – odcinek 3"