Demi-chan wa Kataritai – odcinek 1

Nareszcie doczekałem się kolejnej lekkiej, łatwej i przyjemnej serii o potworzycach! Ba, w wyniku kumulacji dostanę w tym sezonie nie jedną, a dwie serie, co tym bardziej mnie cieszy.

Tetsuo Takahashi pracuje jako świeżo upieczony nauczyciel w szkole, do której uczęszczają pół-ludzie – jak zwykło się w tym świecie określać nieludzkie gatunki. Jako osoba nimi zafascynowana, widzi w swojej pracy szansę na spotkanie jakiegoś (a raczej jakiejś) demi, a przy odrobinie szczęścia na rozmowę i lepsze poznanie obiektu swojej fascynacji. Pierwszy odcinek hurtowo zwala mu na głowę nie jedną, a cztery „połóweczki”, bo przecież od przybytku głowa nie boli, ale czy na pewno?

Demi-chan wa Kataritai to komedia zmieszana z okruchami życia, ale w wersji bardziej przystępnej dla zwykłego, umiarkowanie zainteresowanego tematem zjadacza anime. Nie ma tu prawie w ogóle fanserwisu, wybrano najbardziej ludzko i przystępnie wyglądające gatunki nieludzi, a osią fabuły będą ich mniejsze lub większe problemy, z jakimi spotykają się w codziennym życiu. Całość ma miejsce głównie w szkole, co oznacza, że mamy tu szkolną komedię okruszkową przyprawioną z lekka potworkami.

Czołówka bez zbędnego owijania w bawełnę przedstawia w dość zabawny sposób damską część obsady oraz od razu wyjaśnia, kto jest kim:

Kyouko Machi – dullahan w osobie cichej, nieśmiałej ale niezwykle uroczej dziewczyny. Hikari Takanashi jako pełna energii wampirzyca. Yuki Kusakabe, czyli lodowa dziewczyna. Oraz moja ulubiona postać, sukub będący nauczycielką matematyki – Sakie Satou.

Dla mnie największym sukcesem anime jest fakt, że już w pierwszych minutach polubiłem Hikari, której w mandze nie potrafiłem ścierpieć.

Odcinek pierwszy poza wprowadzeniem poszczególnych postaci i kilkoma faktami dotyczącymi samych demi skupia się na osobie Takanashi. Podczas wywiadu dowiadujemy się nieco o niej samej i o cechach jej gatunku w tym świecie. Końcówka odcinka poświęcona jest z kolei Machi i jej nieśmiałej próbie podziękowania Takahashiemu za przeniesienie jej ciała do gabinetu pielęgniarki. Co cieszy, pierwszy odcinek dość wiernie trzyma się mangi, a mimo że mangę lubię, anime wypada na jej tle o wiele lepiej. Postaci są ładne i bardzo sympatyczne, mimika, szczególnie w przypadku Sakie i Takanashi, wyszła świetnie i ogląda się to z przyjemną lekkością. Niestety jest to seria o niskim budżecie, co niestety widać głównie po tłach i pustych kadrach, a także czasami po dość pokracznej i chodzącej na skróty animacji. Nie jest to dyskwalifikująca wada, ale nie da się tego nie zauważyć. Nie sądzę, aby kolejne odcinki miały coś zmienić, więc jeśli twórcy nie zaczną realizować autorskich wizji, tylko będą wiernie trzymać się pierwowzoru, czeka nas bardzo przyjemna i relaksująca historia, mająca szansę zjednać sobie tych, których nie odpychają monster girls, ale nie lubią ilości fanserwisu takich jak przykładowo w Monster Musume no Iru Nichijou.

Żeby nie było tak źle, twórcy od czasu do czasu raczą nas jakimś ładniejszym obrazkiem. 

Leave a comment for: "Demi-chan wa Kataritai – odcinek 1"