Alice to Zouroku – odcinek 1

 

W pewną deszczową noc z tajnego ośrodka badawczego ucieka jeden z najważniejszych obiektów – około 11-letnia dziewczynka potrafiąca naginać rzeczywistość według swojej woli, co oznacza czytanie w myślach, teleportację, przenoszenie samochodów w powietrzu i inne tego typu sztuczki. Ale jedzenia jakoś sobie nie potrafi zorganizować, mimo że cała ta moc jest dość wyczerpująca energetycznie. I wymaga zwizualizowania kryształowego kwiatka – taki miernik many zapewne. Choć ucieczka jest kontrolowana przez enigmatycznego „dyrektora” w celu sprawdzenia zdolności Czerwonej Królowej, panom w czarnych garniturach, nawet wspomaganych przez damę z baaardzo długimi rękami, nie udaje się jej odzyskać, a to z powodu interwencji tajemniczej nieznajomej w stroju meido, również posługującej się tego rodzaju mocą. Za jej radą dziewczynka udaje się do Tokio, bynajmniej nie po to, by ukryć się w tłumie, a przeciwnie.

  

Powziąwszy nieoczekiwanie sympatię do pewnego przypadkowo spotkanego starszego pana, usiłuje go przekonać do zawarcia ze sobą „dealu” – ona spełni jego życzenia, a on na razie nie wiadomo co. Nie poszło zupełnie po jej myśli, bo wtrąciły się kolejne użytkowniczki mocy „marzeń Alice” – po malowniczej rozróbie oraz pogoni samochodowo-rowerowej (tak, tak) w Shinjuku wszyscy trafili na policję, ale kiedy dowody (ślady zniszczeń, zdjęcia i nagrania świadków) wyparowały wraz z ich blondwłosą przyczyną i niebieskowłosymi bliźniaczkami, policjanci musieli się poddać. Dla starszego pana nie był to jednak koniec kłopotów – Czerwona Królowa znów się przed nim pojawia, a on, z powodów, które nie do końca rozumiem (czuje się zaszantażowany? Serio?), postanawia się jednak nią chwilowo zaopiekować, to jest udzielić jej, oprócz sutego posiłku i schronienia, kolejnych lekcji dobrego wychowania, których dziewczynka ewidentnie potrzebuje. Aha, ona nosi imię Sana, a on Zouroku i jest kwiaciarzem, tak utalentowanym, że szef lokalnej yakuzy zamawia u niego bukiet na oświadczyny. To akurat było fajnym wątkiem.

Pierwszy odcinek trwał ponad 40 minut i mnie znużył, co niekoniecznie miało związek z późną porą – za to wpłynie ona pewnie na moją opinię. Nie jestem pewna, czego się spodziewałam, ale chyba nie tego. Co prawda para głównych bohaterów w miarę odpowiada wyobrażeniom o zgryźliwym starszym panu i obdarzonej mocą rozwydrzonej małolacie z zapowiedzi, ale reszta jest lekko dziwaczna, dość chaotyczna i jakby nie do końca sensownie poskładana. Obawiam się, że jednak nie czekają nas okruchy życia z elementem nadnaturalnym w tle, ale pseudodramaty i okropnie źle animowane walki oraz inne sceny tzw. akcji.

  

A otóż w tym sęk. Choć projekty postaci mimo sporego uproszczenia wciąż wydają mi się sympatyczne (zwłaszcza Sany), cała reszta grafiki okropnie kuleje. Mimika postaci drugoplanowych – a także, niestety, wąsatego i patrzącego spode łba Zouroku – to jedynie poruszające się usta, ruchy często bywają mało płynne, w oddaleniu wszystko się rozjeżdża, kończyny i rozmaite szczegóły deformują i zmieniają rozmiary, ludzie w tle (te są w miarę przyzwoite, oprócz pustych ulic) ciągle nieruchomieją, a CG dosłownie woła o pomstę do nieba. Naprawdę, scena ucieczki samochodem Zouroku jako żywo przypominała mi jedną z wczesnych wersji GTA… bardzo wczesnych. A że była dość długa, mocno cierpiałam. Mam nadzieję, że więcej motoryzacji nie będzie. Ani płynącej wody. Ani chłostanego wiatrem lasu.

Muzyki raczej nie uświadczyłam, coś zaistniało w głośnikach na koniec, ale w tle raczej cisza i mam dziwne wrażenie niedobrania czy też sztucznego brzmienia wielu seiyuu, z Zouroku włącznie. Podobnie sztuczne są niektóre zachowania postaci, od niekonsekwencji w wiedzy o świecie samej Sany poczynając. W dodatku poszczególne elementy tego przedłużonego odcinka dziwnie się gryzą: nieco „magiczny” początek, hollywoodzki pościg samochodowy, spokojne i dość szczegółowe sceny z Zouroku w drugiej połowie plus narada facetów w czerni na temat zagrożenia, jakie stanowi dla stabilności świata Sana. Całość określiłabym więc na razie dwoma przymiotnikami: ubogie i nieskładne. Zobaczymy, co będzie za tydzień.

Leave a comment for: "Alice to Zouroku – odcinek 1"