Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka Gaiden: Sword Oratoria – odcinek 3

 

Ten odcinek był jeszcze bardziej przewidywalny niż poprzedni. Zbliża się Monsterphilia, a ponieważ wiemy, w którym punkcie osi fabularnej umieszczona jest akcja, wiemy też, co się wydarzy – bogini Freya wypuści na miasto potwory, którym czoło stawią Ais i spółka.

 

Wcześniej jednak Ais i Lefiya wyprawiają się do Lochów, a przy okazji umawiają się na wspólny wypad na wyżej wspomnianą imprezkę. Niestety plany krzyżuje im bogini Loki, która zabiera Ais ze sobą na spotkanie z Freyą. Oj, jak dziewczę cierpi, jak płacze…

 

Jak można było się domyślić, potwory atakują, a z większością rozprawia się Ais. Jednak na placu boju pojawia się dziwny trójgłowy kwiat, który daje w kość całej paczce. Nawet Ais obrywa, a z odsieczą przychodzi ona… Tak, to ten moment, tak chciała fabuła. Lefiya podnosi rękawicę i staje do walki. Pfu, znaczy, zaczyna recytować zaklęcia. Z pełną skutecznością. Przeciwnik nie ma najmniejszych szans z lodowym zaklęciem. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. No, prawie.

 

Czemu prawie? Na kolejnym spotkaniu Loki z Freyą okazuje się, że ta druga wypuściła jedynie potwory biegające po mieście i nic jej nie wiadomo na temat kwiaciastego stwora. Widzicie tego przystojniaka na pierwszej zrzutce? To Dionizos, który najprawdopodobniej stoi za całą sprawą.

Szczerze? Jestem ogromnie zawiedziony Sword Oratoria. Ais jest absolutnie martwa emocjonalnie, Lefiya gra mi na nerwach, a akcja nudzi niesamowicie. Nie ma w tej serii nic, co trzymałoby mnie przy ekranie. Zobaczę jeszcze jeden odcinek, ale szykuje się najgłośniejszy drop sezonu.

Leave a comment for: "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka Gaiden: Sword Oratoria – odcinek 3"