Przed drzwiami pojawia się Megumi Jinno, koleżanka z klasy Sagiri. Na wstępie od razu pyta, czy Masamune jest bratem, czy to prawda, że nie są spokrewnieni i czy to w porządku, że mieszka z nią sam. Masamune mówi, że o dziwo, mają opiekuna, którego prawie nie ma w domu (czyżby odpowiedź na retoryczne pytanie, które zadałam ostatnio?). Panienka wypala, że chciałaby być w dobrych stosunkach także ze starszym bratem Sagiri (który jej absolutnie nie zna, i Sagiri też jej nie zna, przypominam)… i każe się nazywać Megumin. Albo Megumi, w żadnym wypadku Megumi-chan. A jego zaczyna nazywać onii-chan. Jak uroczo… Następnie panienka się dziwi, że się znalazł chłopak, który się w niej od razu nie zakochał. Znaczy Masamune, i czy to znaczy, że może woli on chłopców???
Tu mamy przerywnik na scenkę prania przez bohatera majtek siostry, która według niego (i monologu wewnętrznego) jest o niebo piękniejsza istotą od ciebie, nie-koleżanko rzeczonej siostry. Po czym słyszy od małolaty, że w takim razie, skoro nie reaguje na nią, to jego penis jest całkowicie bezużyteczny. Pada też stwierdzenie, że dziewczyny w jej wieku naprawdę lubią penisy. Lat dwanaście. Ale haha, to żarcik był. Serio. Serio, serio, braciszek się za bardzo spina. A tak w ogóle to przyszła, żeby zabrać Sagiri do szkoły.
Chytry plan wyproszenia Megumi z domu, do którego Sagiri deleguje braciszka, się nie udaje. Ale wysłanie Masamune ze słuchawką w uchu nie jest dobrym pomysłem, jeśli trafia się na osóbkę sprytniejszą od obojga i bardzo zdeterminowaną. Za to obie panienki słyszą z jego ust peany na cześć Sagiri, jaka to jest piękna, mądra i utalentowana i w ogóle. Nic to, że Masamune widział ją w sumie na oczy dwa razy i rozmawiał z nią trzy razy, w tym raz przez telefon… Nie wiem, czy cały ten kawałek miał być śmieszny, czy podniecający dla jakiegoś widza, a może słodki i uroczy… jak dla mnie był po prostu żenujący.
W drugiej części mamy natomiast cierpienia młodego Wer… znaczy twórcy light novel, którego nowe pomysły są odrzucane, a tytuł nie sprzedaje się tak, jak powinien. A nie sprzedaje się, albowiem jest osoba popularniejsza od niego, niejaka Yamada Elf, której twórczość właśnie będzie miała ekranizację w formie anime. Co gorsza, Masamune u swojej redaktorki napotyka rzeczoną panienkę, która głośno i z tupaniem domaga się, by to jej dano jako ilustratora ni mniej ni więcej, tylko sławnego Eromangę! Zostaje ślicznie spławiona przez panią redaktor, ale za to zostawia bohatera w stanie załamania nerwowego. Ach, cóż się stanie! Czy ukochana siostrzyczka zacznie pracować z kimś innym?!
Oby, bo bohater jest, jak to się określa, creepy.
„Chytry plan wyproszenia Megumi z domu się nie udaje – braciszek i słuchawka w uchu nie jest dobrym pomysłem, jeśli trafia się na osóbkę sprytniejszą od obojga i bardzo zdeterminowaną. Za to obie panienki słyszą peany na cześć Sagiri, jaka to jest piękna, mądra i utalentowana i w ogóle. ”
Jaki plan? Jaka słuchawka? Kto wychwala Sagiri i dlaczego? W takiej formie taki akapit jest całkowicie niezrozumiały dla kogoś kto nie oglądał (i nie chce oglądać) tego wykwintnego dzieła ludzkości.
Lekko zmodyfikowałam, ale reszta zostaje… Więcej czasu na to wybitne dzieło animacji nie poświęcę :)
A szkoda, bo świetnie się bawię czytając te zajawki ^^