Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 2

W odcinku drugim fabuła nieco przyspiesza i Heinemu, choć nie bez przeszkód, udaje się namówić pozostałych trzech królewskich synów do wypełnienia testów sprawdzających ich wiedzę. Rezultat tych trzech spotkań okazuje się zaskakujący – po pierwsze, wykształcony i inteligentny Bruno sam postanawia sprawdzić umiejętności nowego nauczyciela. Kiedy Heine bez problemu rozwiązuje przygotowane przez niego zadania, zachowanie księcia zmienia się diametralnie i zamiast dumnego, pewnego siebie chłopca otrzymujemy potulnego i posłusznego fana, tak zachwyconego nowym guwernerem, że zaczyna się do niego zwracać „mistrzu”. Nieco inaczej ma się sytuacja z Lichtem, który niemalże zaciąga Heinego do swojej komnaty, gdzie przesiaduje w towarzystwie trzech pięknych dziewoi i wyraźnie widać, że nie traktuje poważnie nowego nauczyciela, jak również obowiązku nauki. Inna sprawa, że pod maską wesołego bawidamka skrywa się całkiem cwana bestia i wszystko wskazuje na to, że to właśnie Licht będzie najtwardszym orzechem do zgryzienia. Bo serio, naprawdę ktoś uwierzył, że najstarszy z czwórki, Kai, jest agresywnym typem o paskudnym charakterze? Cóż, jeżeli trafił się taki naiwny, to końcówka odcinka szybko wyprowadzi go z błędu, ponieważ Kai to łagodny niczym baranek wielkolud, mający słabość do uroczych, mięciutkich rzeczy. Poza tym małomówny książę ma problemy z wysławianiem się i chętnie traci czas na drzemki.

 

 

Pierwsze koty za płoty – Heine przełamał lody i zyskał szacunek przynajmniej części królewskich potomków, pytanie brzmi, jak potoczą się jego dalsze losy i jak będą wyglądały lekcje z tak barwną i niejednorodną grupą uczniów. Doceniam fakt, że książęta, chociaż schematyczni, nie mają zamiast mózgów siana i potrafią zadawać trafne pytania. Zainteresowanie Lichta przeszłością Hainego, a także tym, w jaki sposób udało mu się zdobyć zaufanie króla, ma sporo sensu i przy okazji sprawiło, że chwilowo wylądował na szczycie listy moich ulubionych postaci w tej serii. Inna sprawa, że Heine kradnie całe show – byłam pewna, że kiedy Licht zaciągnie go do pokoju, a hojnie obdarzone przez naturę panienki otoczą go wdziękami, pan profesor zapała świętym oburzeniem lub przynajmniej zamieni się w dojrzałego buraczka, a tu klops. Nie dość, że guwerner był całkiem zadowolony z bliskiej obecności pełnych biustów, to jeszcze w ciągu minuty okręcił sobie dziewuszki wokół małego palca. Mój szacunek dla niego wzrasta z każdą minutą…

 

Na razie anime nie wychodzi poza słodką komedyjkę, fabuła jest dość przewidywalna, a postaci szablonowe (większość), ale muszę przyznać, że bardzo przyjemnie ogląda się ten piękny, wypolerowany na wysoki połysk świat. Humor jest niewymuszony, a bohaterowie, chociaż przewidywalni i niezbyt skomplikowani, szalenie sympatyczni. Poza tym czuć, że seria powstaje na podstawie mangi, a nie jakiejś gry czy light novel, bo chociaż interakcje i zachowanie bohaterów bywają przesadzone, to jednak w żadnym momencie nie wydają się sztuczne. Owszem, nie mamy do czynienia z dziełem głębokim i złożonym, ale też nie można mówić o kolorowej ślicznej wydmuszce. Wydaje mi się, że mimo wszystko pod tą błyszczącą, tęczową i obsypaną białym pierzem powierzchnią kryje się jakaś historia – może błaha i krotochwilna, ale obecna.

Leave a comment for: "Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 2"