Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 3

Profesor Heine czeka w umówionym miejscu na swoich niesfornych uczniów. To, że zjawią się tam Bruno i Kai, nie ulega wątpliwości, ale co z Lichtem i Leo? No cóż, Licht wpada radosny i pełen energii, bo czy mógłby zawieść nauczyciela, który wzbudził w jego ślicznych towarzyszkach aż taki entuzjazm? Inna sprawa, że natychmiast wdaje się w kłótnię z Bruno i wszystko wskazuje na to, że w przypadku tych dwóch jest to już tradycja. W pionie ustawia ich Kai, jako najstarszy z czwórki, ale bogowie, jak on to słodko robi, ja się nie dziwię, że chłopcy nagle tacy grzeczni i potulni się robią, ja ich rozumiem – Kai jest przeuroczy i miluśny, i w ogóle, takiemu pluszakowi się nie odmawia. Ale wracając do lekcji… Leo się spóźnia, a właściwie nie ma zamiaru przyjść, bo i po co, skoro nauczyciele to zło tego świata, woli podsłuchiwać pod drzwiami… Ostatecznie udaje się go jednak przekonać do wejścia do pokoju, gdzie na książęta czeka Heine uzbrojony w sprawdzone testy. Czujecie to napięcie, prawda? To być lub nie być, kiedy zimny niczym góra lodowa, która pokonała „Titanica” nauczyciel zaczyna odczytywać oceny? I ten dramat, ten Rów Mariański, kiedy dowiadujecie się, że Bóg, Allah, Budda nie pomogli, macie też zero szczęścia, więc darujcie sobie grę w totka – jeden punkt na sto możliwych. „Czuję się upokorzony”, jak mawia mój trzyletni bratanek… Jeżeli ten cytat do Was przemawia, już wiecie, jak czuje się biedny Leo.

 

 

I to właśnie jemu poświęcono przesympatyczny trzeci odcinek, z którego dowiecie się, dlaczego młody książę ma aż takie problemy z nauką i nienawidzi nauczycieli. Ale żeby nie było zbyt nudno oprócz zwyczajnych rozmów nie zabraknie też pościgu konnego i biwaku pod gołym niebem. Podsumowując, nadal jest ciepło i bezpretensjonalnie, a bohaterowie zyskują z każdą kolejną sceną. Oushitsu Kyoushi Haine zapowiada się na bardzo zgrabne, choć pozbawione większych aspiracji połączenie komedii i okruchów życia. Co ciekawe, jak na serię, w której dominuje męska obsada i nic nie zapowiada, by miało się to szybko zmienić, jest tu zaskakująco mało fanserwisu, na dodatek wyjątkowo subtelnego. Seria miło mnie zaskoczyła uroczymi relacjami między panami, bo warto mieć świadomość, że wspomniany fanserwis występuje tylko w scenach z Heinem i wybranym księciem, natomiast królewskich potomków łączy tylko i wyłącznie braterska więź, na dodatek całkiem nieźle ukazana. W sensie, są braćmi i zachowują się jak bracia – przynajmniej na razie żaden nie planuje otruć lub zasztyletować konkurentów do tronu, a ich wspólne spotkania pełne są przekomarzań typowych dla rodzeństwa, ale też troski starszych braci o młodszych.

Grafika trzyma równy, przyzwoity poziom, chociaż byłoby miło, gdyby bohaterowie od czasu do czasu opuścili nieco przytłaczające pałacowe dekoracje. Muzycznie jest trochę nijako, tak naprawdę nie sposób zapamiętać żadnych utworów lecących w tle, a i czołówka z endingiem nieszczególnie zapadają w pamięć. Mimo to po tych trzech pierwszych odcinkach jestem wyjątkowo pozytywnie nastawiona do anime i chociaż mam świadomość, że nie będzie to żaden wiekopomny hit, cieszę się, że trafiłam na tak lekką i niezobowiązującą rozrywkę.

Leave a comment for: "Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 3"