Sagrada Reset – odcinek 1

  

W mieście Sakurada połowa populacji ma nadprzyrodzone moce (zazwyczaj umiarkowanie przydatne), ale jeśli tylko wyjedzie, zapomina o ich istnieniu – czy może umiejętności ich stosowania? Kei Asai ma pamięć absolutną. Misora Haruki ma ograniczoną różnymi warunkami zdolność cofania czasu maksymalnie o trzy dni (oraz poważne problemy z kontaktami interpersonalnymi). Sumire Souma odgórnie uznaje, że ww. dwójka powinna się ze sobą zaprzyjaźnić, co o tyle nie jest proste, że Misora nie wydaje się szczególnie tym zainteresowana. Nawet pomysł, że dzięki pomocy Keia mogłaby wykorzystać swoje zdolności w pożyteczny sposób (sama nie pamięta wersji wydarzeń sprzed „resetu”, ani nawet tego, że go zrobiła), nie budzi jej entuzjazmu, szczególnie że wymagałby od niej całkowitego zaufania swojemu partnerowi. Wygląda jednak na to, że zawarta przypadkiem znajomość z małą dziewczynką może sprawić, że Misora przemyśli swoje stanowisko.

  

Dobrze, widzę i nie musicie mi mówić, że nie będzie to kandydat do tytułu „najbardziej porywającego pierwszego odcinka”. Chociaż w sumie dzieje się sporo (jak się nad tym zastanowić), tempo wydarzeń wydaje się ślimacze. Bohaterowie rozmawiają, częściowo na tematy mocno abstrakcyjne i zdecydowanie niepasujące do licealistów. Poza „aktorami” występującymi w danej scenie świat wydaje się wyludniony, a ruch postaci jest ograniczony do minimum nawet jak na anime, zupełnie jakby ktoś im kazał stać nieruchomo podczas wygłaszania swoich kwestii. Wszystko to razem sprawia, że nawet rysująca się obietnica jakiejś tajemnicy zapewne nie wystarczy, żeby zachęcić widzów do dalszego seansu.

  

Z której strony nie spojrzeć, nie mam na obronę Sagrada Reset nic poza własnymi przeczuciami, które – powiem to uczciwie – nie opierają się absolutnie na niczym i mogą się nie sprawdzić. Mam pewne podejrzenia, że ta nieruchomość, pustka i teatralność dialogów to świadomy wybór reżysera (nie mówię, że trafiony) i że z samego założenia ta seria ma wymagać od widza cierpliwości (nie mówię, że jej nie nadwyręży zbyt poważnie). Nie da się ukryć, że od ładnych paru lat podobnych tytułów typu „nastoletni melodramat (ewentualnie z elementem nadnaturalnym w tle)” próbuję regularnie i równie regularnie rzucam je po obejrzeniu dwóch odcinków. Tylko dla porządku dwóch, bo już pierwszy wydaje się beznadziejny. Tymczasem Sagrada Reset nie wzbudziło we mnie tak negatywnych emocji, ale nie umiałabym w tym momencie powiedzieć, czemu. To się może okazać głupie, sztywne i sztuczne, sądząc po statystycznych przypadkach to nawet bardzo, bardzo prawdopodobne. Ale pozostawiłabym mały cień prawdopodobieństwa, że to seria, która na razie trzyma karty przy orderach i ostatecznie okaże się interesująca.

  

Leave a comment for: "Sagrada Reset – odcinek 1"