Sakura Quest – odcinek 1

Dwudziestoletnia Yoshino Koharu bezskutecznie poszukuje pierwszej pracy w wymarzonym Tokio, byle tylko nie wracać do rodziców na wieś. Nieco utrudnia jej to niechęć do bycia „normalną” dziewczyną, gdyż w dzieciństwie doświadczyła czegoś niezwykłego – ceremonii koronacji wśród tłumu bajkowo ubranych ludzi. Nic dziwnego, że kiedy zwraca się do niej jedna z agencji, do której kiedyś aplikowała, z propozycją odegrania roli królowej w imprezie mającej miejsce w pewnym prowincjonalnym miasteczku, zgadza się z radością, zwłaszcza że konto świeci pustkami. Co prawda miasteczko jest na końcu świata i w środku niczego, ale przecież to tylko jeden dzień… Po czym okazuje się, że należy uważnie czytać kontrakty, gdyż owa praca ma trwać rok i polegać na byciu twarzą lokalnej, a mocno podupadłej atrakcji turystycznej o wdzięcznej nazwie Królestwa Czupakabry, którą miejscowi notable chcą reanimować.

  

  

  

Więcej szczegółów fabuły zdradzać nie będę, gdyż nie chcę nikomu psuć przyjemności oglądania, do czego zachęcam już dziś. Ośmielę się wnioskować już po tym pierwszym odcinku, że rzecz jest warta spróbowania – ba, tę myśl nasunął mi już opening, a dalej było tylko lepiej. Yoshino z miejsca zyskała moją sympatię, gdyż wbrew kolorowi włosów nie jest słodką idiotką, a dość charakterną, zdecydowaną panienką. W dodatku ma niezłe zdolności dyplomatyczne. Pojawiają się też dwie kolejne dziewczyny, miejscowa Shiori, zdaje się, że zatrudniona w radzie miejskiej (?) jako pomoc do wszystkiego, i nieznana na razie z imienia przyszła menadżerka Królestwa Czupakabry, osoba na pierwszy rzut oka dość chłodna i opanowana (też mi się spodobała). Poza tym poznajemy szefa owej rady – prawdopodobnie szefa, i prawdopodobnie rady, nie jestem pewna nomenklatury – kilku jego wesołych kolegów, współpracowników, jednego kierowcę busa i jednego pomyleńca. Aha, i oczywiście Czupakabrę… Naprawdę, niezła impreza była.

  

  

Wizualnie jest bardzo ładnie, tła, animacja, projekty, a zwłaszcza mimika postaci (Yoshino!) są bardzo przyjemne i bez problemów technicznych. Muzycznie – zarówno opening, jak i ending brzmią całkiem nieźle, tzn. można ich nie przewijać, a seiyuu są dobrze dobrani; i znów wyrazy uznania dla Yoshino. Całość jest pełna życia, a przy tym dość sensowna i prawdopodobna, ładna i dopracowana, nie zabrakło też momentu szczerego rozbawienia. Koniecznie sprawdźcie sami!

Leave a comment for: "Sakura Quest – odcinek 1"