Seikai Suru Kado – odcinek 2

Drugi odcinek rozpoczyna się streszczeniem wydarzeń z odcinka pierwszego… Serio?! Owszem, serio i na tym generalnie polega problem tego anime – traktuje się ono z takim namaszczeniem i powagą, że dawałoby to niezamierzony efekt komediowy… Gdyby tylko nie było tak rozpaczliwie monotonne.

  

Na początek wysłuchujemy pierwszego publicznego wystąpienia kosmicznego przybysza, który przedstawia się jako Yaha-kui ZaShunina. Jest ono krótkie i zawiera jedno żądanie: umożliwienie mu nawiązania rozmów bezpośrednio z japońskim rządem. Za trzy godziny. Towarzyszący mu Shindou zapewnia zgromadzonych, że pasażerowie i załoga samolotu są bezpieczni. W przebitkach pomiędzy obradujący członkowie rządu powtarzają nazwisko Słynnego Negocjatora z nabożnym szacunkiem, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, jak niezwykłym jest on człowiekiem.

  

Później następuje to, co wydaje się najciekawsze: cofamy się o dwadzieścia osiem godzin i obserwujemy pierwsze chwile na pokładzie samolotu wchłoniętego przez obcą strukturę. Shindou jako jeden z pierwszych odzyskuje przytomność i po upewnieniu się, że jego współpracownik jest cały i zdrowy, przedstawia się kapitanowi samolotu, który niezwłocznie prosi go o pomoc. Jako że na zewnątrz dokumentnie nic nie widać, pozostaje tylko ryzykowna decyzja o opuszczeniu maszyny… Co też Shindou czyni na ochotnika i jako pierwszy spotyka zaShuninę, który wyraźnie właśnie stworzył sobie pseudoludzkie ciało i szuka sposobu na nawiązanie kontaktu. Kiedy się to udaje, on także prosi Shindou o pomoc w rozmowach z ludzkością, której – jak twierdzi – zamierza pomóc w szybszym rozwoju. Shindou zgadza się na to. W międzyczasie mamy jeden czy dwa popisy kosmiczych wcale-nie-supermocy i już, dotarliśmy do końca pasjonującego odcinka.

  

Nie potrafię powściągnąć sarkazmu, ponieważ nadal widać, że Seikai Suru Kado pomysł wyjściowy miało świetny, ale wykonanie… O, to wykonanie… Pomijam stronę techniczną, równie upiorną, jak poprzednio, ale jeśli poprzedni akapit zabrzmiał drętwo, to doskonale oddaje klimat tej produkcji. Miałam pewne (już dość nikłe, ale jednak) nadzieje, że teraz, gdy Shindou stanie przed prawdziwym wyzwaniem, dowiemy się, dlaczego uchodzi za tak błyskotliwego negocjatora. Niestety, odpowiedź brzmi: Shindou uchodzi za tak błyskotliwego negocjatora, bo tak chce Wielka Wola Wszechświata. Albo scenarzysty, na jedno wyjdzie. Główny bohater ma ekspresyjność deski do prasowania, mimo nadzwyczajnych okoliczności pozostaje opanowany i swobodny, jakby nie rozmawiał z przybyszem z kosmosu, tylko kupował w kiosku gazetę. Nie wydaje się mieć żadnych wątpliwości ani obaw co do tego, czy sprosta wyzwaniu. Ja rozumiem, że chodziło o pokazanie dorosłego profesjonalisty, rozumiem, że nie musi (ani nie powinien) zachowywać się jak histeryczny małolat, ale naprawdę mógłby też nie sprawiać wrażenia, jakby był zapakowanym w garnitur botem z helpchatu jakiejś firmy międzynarodowej. Serio, redaguję skrypty pomocy zawierające większy ładunek emocji niż to, co on pokazuje w tym odcinku!

  

Poczekam jeszcze na odcinek trzeci, żeby wystawić pełną diagnozę, ale już teraz odnoszę wrażenie, że Seikai Suru Kado to przypadek beznadziejny. No, chyba że ktoś podda się sugestii scenarzysty i da się „wciągnąć” w ten świat, zwabiony wizją głębokich rozważań na temat współczesnej ludzkości (którą zdaje się sugerować opening). Mnie niestety się to nie udaje, jako że stosuję się do pierwszej porady zaShuniny: myślę samodzielnie.

Leave a comment for: "Seikai Suru Kado – odcinek 2"