Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 2

Nina budzi się w gabinecie lekarskim, należącym do Rity, czyli inteligentnej i pozbieranej zombi znanej z poprzedniej serii. Okazuje się, że to Azazel uratował smoczycy życie i ukrył ją przed królewskim wojskiem. Oczywiście nie zrobił tego bezinteresownie – chce, aby Nina dołączyła do niego i pomogła mu walczyć z ludźmi. Niestety do dziewczyny nie docierają żadne argumenty, dopiero kiedy Azazel pokazuje jej, jak nędzny żywot pędzą mieszkańcy Piekła, do Niny zaczyna docierać, że życie w stolicy jest dużo bardziej skomplikowane niż wydawało jej się na początku i ma spore szczęście, że nikt nie wie o jej smoczym pochodzeniu. Inna sprawa, że nastolatka bardziej skupia się na tym, by nie zmienić postaci, niż na argumentach swojego wybawiciela. Tymczasem Kaisar, który ponownie zawiódł, zostaje wezwany przed oblicze króla – Charioce jest niezadowolony z kolejnej klęski i dlatego odsuwa od śledztwa rycerzy orleańskich i przekazuje je bardziej zaufanym podwładnym. Przy okazji zleca także śledzenie Kaisara, którego podejrzewa o kontakty z poszukiwanym demonem.

 

 

Po dynamicznym odcinku pierwszym przyszedł czas na trochę wyjaśnień, dlatego omawiana część nie obfituje w tak dużą ilość pojedynków jak poprzednia. Nie oznacza to wcale, że drugi odcinek jest słabszy – dowiadujemy się co nieco o napaści króla na stolicę demonów, a także jak wygląda ich życie w niewoli. Na scenie pojawia się Rita, która działa jako lekarz, a Nina zmuszona jest przemyśleć kilka rzeczy. Przy czym jej zachowanie, chociaż pełne młodzieńczej naiwności i idealizmu, jest w pełni uzasadnione. Dziewczyna wychowywała się w dalekiej wiosce, otoczona rodzicielską miłością i pozbawiona trosk. Nikt nie zniszczył jej domu, ani nie próbował zrobić krzywdy, wręcz przeciwnie, ludzie w mieście ją cenią i lubią.

 

Anime ma mroczniejszy i bardziej depresyjny nastrój niż poprzednia odsłona, ale twórcy pamiętają, że widzom należy się chwila oddechu, dlatego nie brakuje też nieco lżejszych scen. Całość została dobrze wyważona, a kolejne strzępy informacji sprawiają, że z jeszcze większym zainteresowaniem śledzimy poczynania bohaterów. Na razie nikt nie spieszy się z odkrywaniem kart, ale nie powinno to dziwić, skoro przed nami nie dwanaście odcinków, a pełne dwa sezony. Miałam trochę ponarzekać na brak Favaro, bo chociaż spodziewam się go zobaczyć, czołówka sugeruje, że nie nastąpi to prędko, ale mimo jego nieobecności, anime ogląda się świetnie. Nina jest urocza, Azazel zaskakująco dobrze sprawdza się w roli pierwszoplanowego samotnego mściciela (chciałoby się napisać szlachetnego, nawet pasuje), a i „odświeżony”, bardziej realistycznie patrzący na świat Kaisar wypada znakomicie. Grafika nadal nic nie straciła ze swojej atrakcyjności, a muzyka to prawdziwy majstersztyk. Nic tylko oglądać!

Leave a comment for: "Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 2"