Clione no Akari – odcinek 1

Powiem tyle: całe szczęście, że jest to dziesięciominutówka… Treści zawiera w sobie tyle: mamy parę przyjaciół, Kyouko i Takashiego (chyba koniec podstawówki albo początek gimnazjum), którzy martwią się o swoją prześladowaną przez resztę klasy z powodu swego sieroctwa, ubóstwa oraz złego stanu zdrowia koleżankę Minori, ale nie potrafią wystąpić w jej obronie, choć bardzo by chcieli. Nie umieją nawet o tym ze sobą rozmawiać, choć ewidentnie są sobie bliscy. Ponieważ rzecz się dzieje nad morzem, Kyouko porównuje się do kraba pustelnika chowającego się w swej skorupce, a Takashi do ryby głębinowej. Minori duka może ze trzy słowa, przewraca się na prostej drodze i na razie świeci wyłącznie swoim wyobcowaniem. Koniec odcinka.

Nie, nie podoba mi się. Nie powiem, że nudne, bo na to na szczęście za krótkie, ale sytuacja ukazana jest strasznie drętwo i łopatologicznie, a rozmaite prześladowania Minori zajmują gros czasu odcinka, sprawiając, że bardziej przypomina kukiełkę z napisem „ofiara” niż sensowną postać. Mogłoby to być nawet lekko denerwujące, ale znów, za krótko trwało. Pozostała dwójka natomiast żadnych emocji we mnie nie wzbudziła, ani pozytywnych, ani negatywnych. Opening (wizualnie i akustycznie) sugeruje, że wszyscy troje mają w sobie dość życia, żeby się cieszyć młodością i przyjaźnią, ale na razie wygląda to na pieśń przyszłości, mocno odległą.

Obrazu całości nie poprawia strona graficzna, mocno nijaka, wysoce oszczędnościowa (dialogi na tle nieruchomych plansz z tłami) i na dodatek z dość paskudnymi moim zdaniem projektami postaci – zwłaszcza szeroko rozstawione i dziwnie oprawione oczy mi się nie spodobały. Profile z zadartymi nosami nie lepsze. Animacja… chwilami jest, chwilami szwankuje, ale serio, nawet wyłapywać potknięć (czyli standardowych uproszczeń w oddali i okazjonalnych deformacji) mi się nie chciało, takie to wszystko drętwe i nijakie. Nawet nie ma z czego zrzutek zrobić. Parę niezłych komputerowych teł się zdarzyło, z ładnym światłem, ale to wnętrza płaskie i puste. Muzyka też istnieje, ale kompletnie ją zignorowałam, po czym po przesłuchaniu drugi raz muszę stwierdzić, że niesłusznie, bo chyba stanowi najlepszą część tego wszystkiego. Razem wziąwszy, jedyny plus, jaki na razie widzę w tym anime, to długość odcinków…

Leave a comment for: "Clione no Akari – odcinek 1"